Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Opóźnienie może ulec zmianie

Już co trzeci pociąg w Polsce przyjeżdża opóźniony

Jaka jest korzyść z nowych pociągów, jeśli niemal co trzecie połączenie jest i tak opóźnione? Jaka jest korzyść z nowych pociągów, jeśli niemal co trzecie połączenie jest i tak opóźnione? Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Już co trzeci pociąg PKP Intercity przyjeżdża do celu za późno, ale rząd udaje, że problemu nie widzi. Lepiej winę zrzucić na pogodę.

„Sorry, taki mamy klimat” – te słowa wypowiedziane przez minister Elżbietę Bieńkowską w styczniu 2014 r. ściągnęły na nią wówczas falę zasłużonej krytyki. Próbowała ona tłumaczyć pasażerom gigantyczne opóźnienia pociągów z powodu oblodzenia sieci trakcyjnej w centralnej Polsce. Co ciekawe, w I kwartale 2014 r. punktualnych (względnie opóźnionych maksymalnie pięć minut) było 83 proc. pociągów uruchamianych przez spółkę PKP Intercity. Dziś do takiego wyniku bardzo daleko.

Czytaj także: Czy PKP Intercity zrezygnuje ze sprzedaży biletów bez wskazania miejsca?

Co trzeci pociąg w Polsce jest spóźniony – i to nie tylko przy niesprzyjającej pogodzie

„Dobra zmiana” punktualności pociągów dalekobieżnych raczej się nie przysłużyła. Jeszcze w 2015 r. opóźnionych było, w zależności od kwartału, 15–25 proc. połączeń. W IV kwartale 2016 r. ten wskaźnik wzrósł do prawie 30 proc., w ubiegłym roku wyniósł 25–30 proc., a w tym jest jeszcze gorzej. Urząd Transportu Kolejowego opublikował właśnie dane za II kwartał tego roku – wiosenny, czyli taki, w którym nie można zrzucać winy ani na śnieżyce, ani na fale upałów. Tymczasem od kwietnia do czerwca opóźnionych było ponad 30 proc. pociągów uruchamianych przez PKP Intercity (czyli połączeń kategorii EIP, EIC, IC i TLK). Aż strach pomyśleć, jakie będą dane za kwartał bieżący, gdy do wszystkich tradycyjnych problemów dołączyła jeszcze pogoda. A upał to stan wyjątkowy na polskiej kolei. Podobnie jak śnieg, mróz i silniejszy wiatr. Kolejarze powołują specjalne sztaby antykryzysowe i szykują się jak na wojnę. Śmiać się czy płakać?

Czytaj więcej: Z Krakowa do Trójmiasta w trzy godziny. Czy mamy takie możliwości?

Rząd „dobrej zmiany” finansuje złą jakość

Tej lawiny opóźnień nie da się wytłumaczyć ani pogodą, ani remontami, bo przecież trwają one na polskiej sieci trakcyjnej ze sporym natężeniem od ponad dziesięciu lat, gdy pojawiły się unijne fundusze. Wymówką nie powinny być też awarie taboru, skoro przybywa nowych składów i zmodernizowanych lokomotyw oraz wagonów. Problem w tym, że rząd nie potrafi, a może nie chce wyciągnąć konsekwencji wobec PKP Intercity. A mógłby to zrobić, skoro co roku przekazuje kontrolowanej prze siebie spółce ponad pół miliarda złotych dotacji na przewozy dalekobieżne.

Czytaj także: PKP zmodernizuje dworce w całym kraju. Ale czy zrobi to z głową?

Niestety, ta kwota w żaden sposób nie jest uzależniona od jakości świadczonych przez spółkę usług. Nie ma żadnego mechanizmu, który nagradzałby za punktualność, a karał za nadmierne spóźnienia. Takie zawsze mogą się zdarzyć, ale gdy na bakier z punktualnością jest już prawie co trzeci pociąg, to problem wydaje się poważny. Zwłaszcza że Polska to nie Niemcy, gdzie wiele tras kolejowych ma wyczerpaną przepustowość i jakiekolwiek problemy skutkują kaskadą opóźnień. U nas na wielu liniach kolejowych tłoku naprawdę nie ma, więc tak marna punktualność musi mocno irytować.

Przepraszanie pasażerów dawno przestało wystarczać

Tym bardziej że przecież w kolej inwestowane są naprawdę duże pieniądze, które mają odbudować jej znaczenie po latach upadku. Ale jaka korzyść z nowych pociągów i teoretycznie krótszych czasów przejazdu, jeśli czas podróży pociągiem jest bardzo trudny do przewidzenia? Kolej z takimi opóźnieniami nie jest konkurencją dla transportu drogowego, zwłaszcza dla samochodów. Korki na drogach? Tak, ale na szynach wcale nie lepiej. Samo przepraszanie pasażerów już dawno przestało wystarczać. Oczywiście winy nie ponosi tylko spółka PKP Intercity, ale też zarządca infrastruktury, czyli Polskie Linie Kolejowe. Obie firmy należą do państwa, które okazuje się być marnym właścicielem. To samo państwo, planujące budowę setek kilometrów nowych linii dla szybkich pociągów przy okazji budowy megalotniska, nie potrafi nawet zarządzać tym, co dzisiaj posiada.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną