Sierpień to nie jest dobry miesiąc na kupowanie auta. Zwłaszcza taki sierpień jak w tym roku. Bardziej skłaniał do plażowania niż wybierania nowego modelu, zastanawiania się nad wersją silnika czy opcjami wyposażenia. Tymczasem sierpniowe wyniki rejestracyjne pobiły rekord wszech czasów: 56,7 tys. nowych aut w miesiąc! Ale potem nadszedł zimny prysznic i pełne dramatyzmu doniesienia o wrześniowych wynikach sprzedaży: załamanie, krach, nagłe spadki. Potwierdzały to liczby. We wrześniu zarejestrowano o 52 proc. mniej nowych samochodów niż w sierpniu i o 26 proc. mniej niż we wrześniu 2017 r. Po 41 miesiącach nieprzerwanego wzrostu sprzedaży coś się popsuło. Polakom skończył się apetyt na cztery kółka?
– Spokojnie, nic dramatycznego się nie stało. To tylko efekt WLTP – uspokaja Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. WLTP to skrót, który nieustannie powtarzają dziś wszyscy przedstawiciele branży samochodowej w całej Unii Europejskiej. Worldwide Light Vehicles Test Procedure – tak nazywa się zmieniona procedura badania nowych modeli przed dopuszczeniem ich do sprzedaży.
Przedmiotem badania jest zużycie paliwa oraz emisja spalin, i jest ono dużo dokładniejsze niż to, które instytucje homologujące nowe auta stosowały dotychczas. Producenci nauczyli się zresztą oszukiwać stary system i do badań przygotowywali specjalne modele, spreparowane tak, by wypadły jak najlepiej. Na stanowisku w laboratorium nie zużywały zbyt wiele paliwa i nie emitowały nadmiernej ilości CO2 oraz szkodliwych składników spalin. Najdalej posunął się tu Volkswagen, który pod kątem badania specjalnie potajemnie zaprogramował komputery pokładowe. Sprawa się wydała, wybuchł światowy skandal i po to, by się nie powtórzył, zaostrzono normy emisji (Euro 6.