Na razie rząd PiS jest po bezpiecznej stronie mocy i tęczy – jak malowniczo powiedział kiedyś premier Morawiecki. W III kwartale 2018 r. wskaźnik wzrostu produktu krajowego brutto (PKB), podstawowy miernik rozwoju gospodarczego, osiągnął poziom 5,1 proc. O tym, jaki był w całym 2018 r., przekonamy się w najbliższych tygodniach, gdy GUS poda ostateczne dane. Wszyscy spodziewają się, że ponad 5 proc. Rząd rok wcześniej prognozował dużo skromniej, mówiąc o 3,8 proc. A więc sukces, a mają być następne.
Optymizm rządzących zdają się podzielać Polacy, nie oszczędzając na świątecznych zakupach. W dobry nastrój wprowadza rekordowo niskie bezrobocie (5,7 proc.), przez co zniknęły lęki związane z utratą pracy, a pojawiły się nadzieje na lepsze zarobki. Firmy, by utrzymać pracowników, muszą im płacić więcej. Średnie wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw to już prawie 5 tys. zł. A przecież jeszcze coś dorzuca państwo z programów 500 plus, 300 plus (na szkolny start). Przed wyborami może i dla emerytów coś się znajdzie.
Przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny (pieniądze, jakimi dysponuje rodzina po uiszczeniu wszystkich stałych opłat) doszedł w 2017 r. do 1598 zł na osobę, gdy dziesięć lat wcześniej było to zaledwie 929 zł. I jest to realny wzrost, a nie efekt inflacji, która utrzymuje się na zaskakująco niskim poziomie 1,2 proc. W równie dobrej kondycji jest dziś kasa państwowa. W listopadzie budżet był na plusie, a deficyt sektora finansów publicznych (rząd plus samorządy) na poziomie poniżej 1 proc. PKB.
Mała stabilizacja
„Po tych trzech latach, gdy przeprowadziliśmy gruntowny remont naszego domu, jest teraz czas na spokój, stabilność. Jesteśmy po trzech latach, po wszystkich zmianach. Chcemy spokojnie rozwijać się gospodarczo.