Banki dbają o to, żeby klient zbyt łatwo nie porównywał ich ofert. Każdy ma inne zasady odpłatności za konto i kartę, a standardem na naszym rynku stały się tzw. opłaty warunkowe. Jednego miesiąca mogą być one naliczone, a inne już nie – wszystko zależy od wpływów na konto, aktywności w używaniu karty czy sumy zgromadzonych oszczędności. Od dawna istnieją co prawda komercyjne porównywarki usług bankowych, ale one też mają swoje wady. Żyją z reklam, więc promują te instytucje, które im za to płacą. Na początku listy wyników pojawiają się te „sponsorowane”, a niekoniecznie najlepsze.
Porównywarka KNF ma liczne wady. I jest archaiczna
Wczoraj Komisja Nadzoru Finansowego uruchomiła własną, niezależną, niekomercyjną porównywarkę kont bankowych i kart płatniczych. Nie zrobiła tego z dobroci serca, ale z powodu przepisów unijnej dyrektywy. Dobra informacja: w tej porównywarce nie ma żadnych reklam, nikt nie jest traktowany lepiej od innych, a wszystkie banki działające na terenie całego kraju mają obowiązek przesyłać swoje dane do KNF. Niestety, złych wieści jest znacznie więcej.
Chociaż porównywarka KNF działa od wczoraj, nie wszystkie dane są w niej już dostępne. Dzisiaj dopiero pojawiły się np. informacje o produktach PKO BP, a wciąż brakuje danych z części banków (np. z Aliora). Akurat te błędy zapewne zostaną szybko naprawione, chociaż trudno powiedzieć, dlaczego KNF nie potrafiła od nadzorowanych przez siebie instytucji wyegzekwować informacji w terminie.
Znacznie poważniejszym problemem jest sposób prezentacji danych, który sprawia, że z tej porównywarki skorzystają zapewne nieliczni. Długa lista przemieszanych kont i kart, bardzo mało czytelny zestaw informacji, niebywale archaiczna forma graficzna, brak tabelarycznego zestawienia konkurencyjnych banków – lista grzechów jest długa.
KNF nie troszczy się o obywateli jak należy
Wygląda na to, że KNF wypełniła swój ustawowy obowiązek, ale zrobiła to bez choćby odrobiny zaangażowania i troski o nas wszystkich. A przecież potrzebujemy pomocy, by w gąszczu bankowych usług wybrać te najlepsze dla siebie. Tymczasem otrzymaliśmy bieda-porównywarkę – produkt nie tylko mało użyteczny, ale też pokazujący, jak państwowe instytucje traktują swoje zobowiązania wobec obywateli. W epoce rzekomo cyfrowej administracji ta porównywarka jest po prostu ilustracją analogowego myślenia urzędników o rzeczywistości. Wiadomo, że KNF ma dziś na głowie bardzo ważne sprawy, jak choćby odbudowę swojej reputacji zniszczonej przez ostatniego przewodniczącego z nadania PiS. Jednak wiarygodności nie przywraca się, rzucając obywatelom taki ochłap.