Rynek

Jak miedziaka zarobić i cnoty nie stracić

Wizyta ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego w siedzibie KGHM Wizyta ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego w siedzibie KGHM Ministerstwo Energii / •
Trwa debata nad 15-procentową redukcją podatku miedziowego. PiS co prawda obiecał jego likwidację, ale z dywidendy rezygnować nie chce.

PiS w kampanii wyborczej obiecał związkowcom KGHM Polska Miedź likwidację podatku miedziowego, ale szybko tej obietnicy pożałował. Dziś, gdy przyjaźń między rządzącą partią a „Solidarnością” robi się coraz bardziej szorstka, nadszedł moment, gdy trzeba się jakoś rozliczyć. Dlatego w Sejmie trwa debata nad redukcją podatku miedziowego o 15 proc. Czy to zadowoli miedziowych związkowców?

Podatek dla jednego podatnika

Podatek od niektórych kopalin, zwany popularnie podatkiem miedziowym, to rodzaj opłaty za korzystanie ze złóż należących do państwa. Te „niektóre kopaliny” to rudy miedzi i srebra, czyli źródło utrzymania KGHM Polska Miedź. Jest to więc rzadki przypadek podatku dla jednego podatnika, bo jak na razie nikt inny rud miedzi i srebra w Polsce nie wydobywa (choć są tacy, którzy prowadzą poszukiwania). Wprowadzenie nowego typu daniny, zwanej na świecie podatkiem kopalnianym (mining tax), było jednym z najważniejszych gospodarczych zamierzeń rządu PO-PSL. Donald Tusk w sejmowym exposé wymienił je na pierwszym miejscu. Dodał też, że po miedzi i srebrze przyjdzie kolej na wydobycie ropy oraz gazu, w tym zwłaszcza łupkowego. Ale ze względu na brak gazu łupkowego podatku nie wprowadzono.

Apetyt na dywidendę

Skarb państwa jest w KGHM mniejszościowym akcjonariuszem; ma 31,7 proc. To wystarcza, żeby sprawować kontrolę, ale zyskami trzeba się dzielić z resztą akcjonariuszy stosownie do udziału w kapitale. Państwo nie jest tym zachwycone, bo ma wyjątkowy apetyt na dywidendę. Minister finansów cieszy się z każdej złotówki, jaką uda się wycisnąć ze spółek, zwłaszcza z KGHM, która płaci wyjątkowo dużo. Podatek z tytułu wykorzystania należących do państwa złóż surowców jest więc sposobem na ograniczenie konieczności kłopotliwego dzielenia się zyskiem. Po prostu państwo spija śmietankę, zanim dopuści do niej pozostałych wspólników. Przez 6 lat obowiązywania podatku miedziowego KGHM odprowadził ok. 10 mld zł.

Podatek miedziowy, czyli ile?

Podatek stworzył w 2012 r. ówczesny wiceminister finansów Maciej Grabowski, późniejszy minister środowiska. Podstawą wymiaru podatku stała się zawartość miedzi i srebra w koncentracie, czyli przetworzonej i wzbogaconej rudzie, jaka trafia do huty. Podatek wyliczany jest co miesiąc na podstawie wzorów, w których zmiennymi są średnie notowania miedzi i srebra na londyńskiej giełdzie metali oraz kurs złotego. W zależności od sytuacji rynkowej może przybierać trzy formy: płaskiego podatku w wysokości 0,5 proc., gdy cena miedzi jest dramatycznie niska, rosnącego wraz ze wzrostem ceny metalu i znów płaskiego, gdy staje się rekordowo wysoka. Chodzi o to, by elastycznie reagować na huśtawkę cen miedzi.

KGHM nie chce dzielić się zyskiem

Podatek miedziowy od początku był kontestowany przez zarząd, pracowników i mieszkańców Zagłębia Miedziowego. To on spowodował, że PO została tu znienawidzona, choć w województwie miała niezłe notowania. Powód był prosty: podatek obniża zysk koncernu, a pracownicy mają gwarancję określonego udziału w zysku. Dlatego każdy polityk, który tu przyjeżdżał, musiał zadeklarować, że podatek miedziowy jest skandalem i trzeba go zmienić, a może nawet zlikwidować. Takie deklaracje składał Andrzej Duda w kampanii wyborczej, odwiedzając miasta „księstwa legnickiego”, jak nazywa się ten region Dolnego Śląska. KGHM nazywał „nadzieją kraju”, a podatek narzędziem, którym państwo dławi potęgę koncernu. Nic dziwnego, że Duda dostał tu 60 proc. poparcia. Potem w trakcie kampanii wyborczej politycy PiS wymieniali likwidację podatku miedziowego jako jedno z najważniejszych zadań po przejęciu władzy.

Czytaj także: Afera KGHM. Chrześniak wiceprezesa ustawia przetargi

Czy redukcja podatku zadowoli miedziowców?

Okazało się to nadzwyczaj trudne. Choć „Solidarność” głośno upominała się o realizację obietnic, ciągle były jakieś problemy. Z prostej przyczyny – politycy PiS też potrafią liczyć. Podatek, przy pomocy którego państwo drenuje bogatą spółkę bez konieczności płacenia akcjonariuszom, mieści się wyjątkowo dobrze w filozofii partii rządzącej. Z tego też powodu daniny nie zlikwidowano. Ale żeby jednak związkowcy nie mówili, że PiS jest taki jak PO, powstał projekt ulgi podatkowej i redukcji zobowiązania o 15 proc. Teraz trzeba będzie to sprzedać jako pełną realizację zobowiązania przedwyborczego.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną