Nazywa się EZ-GO i trudno to nawet nazwać samochodem. Bardziej przypomina model pojazdu kosmicznego, jakby pod warszawskim Pałacem Kultury w czerwcowym upale kręcono film fantastyczno-naukowy. Zwłaszcza kiedy bezszelestnie podjeżdża, staje i otwiera drzwi. To też nie są do końca drzwi, bo nagle unosi się część dachu, a z przedniej części opuszcza szeroki trap prowadzący do wnętrza. Tam zaś widać ustawioną w podkowę, wzdłuż przeszklonego nadwozia, skromną ławeczkę z pasami bezpieczeństwa. Żadnej kierownicy, fotela kierowcy, deski rozdzielczej – wszystkiego, za co kochamy samochody. Pasażerowie wsiadają, trap się podnosi, górna część nadwozia opada. Z tylnej części dachu wysuwa się wieża kontrolna – oczy pojazdu uzbrojone w radary, lidary, czujniki ultradźwiękowe i kamery. Pojazd bez kierowcy, który w czasie postoju prawie leżał na jezdni, teraz nieco się unosi i bezszelestnie odjeżdża, sprawnie manewrując dzięki czterem skrętnym kołom.
Tak inżynierowie Renault wyobrażają sobie przyszłość miejskiego transportu samochodowego. Model EZ-GO, który przywieźli do Warszawy, to samochód koncepcyjny, pokazujący możliwe rozwiązania przyszłej mobilności miejskiej. W ich założeniu to nie auto, które ma na nas czekać w garażu, ale robot-taksówka, którą wezwiemy, by nas zawiozła pod wskazany adres. Dlatego wsiada się po szerokiej pochylni, by mogły z niej korzystać także osoby niepełnosprawne. EZ-GO ma jeszcze odmianę towarową EZ-PRO oraz EZ-ULTIMO – superluksusową limuzynę dla prezesa, który będzie polecenia służbowe wydawał szoferowi-robotowi. Choć wszystkie dziś bardziej przypominają futurystyczne makiety, to pod dziwaczną formą kryją platformy badawcze do prac nad stworzeniem autonomicznego pojazdu poziomu 5.
Kiedy kierowca nie będzie potrzebny
Poziomy autonomii to międzynarodowy standard ustanowiony przez SAE (Stowarzyszenie Inżynierów Samochodowych), określający, w jakim stopniu samochód jest już samodzielny.