Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Widzialna ręka władzy

Widzialna ręka władzy. PiS idzie po firmy

Polskie państwo dobrobytu ma być silne, ale instytucje powołane, by strzec interesów konsumentów, zostały zmarginalizowane. Polskie państwo dobrobytu ma być silne, ale instytucje powołane, by strzec interesów konsumentów, zostały zmarginalizowane. Igor Morski
Jarosław Kaczyński obiecuje polską wersję kraju dobrobytu: mniej „niewidzialnej ręki” rynku, więcej centralnie zarządzającego państwa. To nic nowego, taką politykę gospodarczą rząd PiS prowadzi już od czterech lat. Można więc ocenić jej skutki.
W dążeniu do nacjonalizacji PiS nie liczy się z kosztami.Igor Morski/Polityka W dążeniu do nacjonalizacji PiS nie liczy się z kosztami.

Na początku mijającej kadencji Sejmu akcenty rozkładały się nieco inaczej niż obecnie. Wtedy jeszcze rząd deklarował, że państwo wkroczy tam, gdzie nie chce prywatny biznes – stanie się pionierem innowacyjności. To miały być te elektryczne samochody i promy, które będzie od nas cały świat kupował. Dzięki inwestycjom w innowacyjne przedsięwzięcia własność państwowa się powiększy, a narzędziem do wzmacniania państwa będzie Polski Fundusz Rozwoju (PFR). Jednak przez kilka lat swego istnienia fundusz nie włożył pieniędzy w nic innowacyjnego.

Jak zauważył prof. Dariusz Filar z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego, były członek Rady Polityki Pieniężnej, PFR głównie renacjonalizuje przedsiębiorstwa państwowe, sprywatyzowane po 1989 r. (to np. Pekao SA, bydgoska PESA czy Polskie Koleje Linowe), oraz próbuje nacjonalizować te, które od początku swego istnienia były prywatne. Na przykład kupując 35 proc. udziałów poznańskiego Solarisa, nad którym kontrolę przejął hiszpański CAF. Robi to chaotycznie.

Są też przykłady, że państwo najpierw renacjonalizuje, a potem zastanawia się, po co. I ma poważne kłopoty z odpowiedzią, ponieważ biznesowego sensu dopatrzyć się w tym trudno. Tak było z upadłym Autosanem z Sanoka, którego udziały kazano kupić dwóm spółkom Polskiej Grupy Zbrojeniowej; Hucie Stalowa Wola oraz Radwar. Sens polityczny był czytelny. Chodziło o pokazanie, jak PiS troszczy się o przetrwanie kluczowych dla średnich miast zakładów pracy. Kłopot w tym, że obie spółki nie bardzo wiedziały, co mają z tym fantem zrobić. Pojawiały się koncepcje, że można by produkować autobusy dla wojska. Albo kabiny dowodzenia dla wyrzutni Patriot. A może autobusy elektryczne? Nic z tego nie wyszło, polecenie przejęcia Autosanu dostała Polska Grupa Energetyczna (PGE).

Polityka 40.2019 (3230) z dnia 01.10.2019; Rynek; s. 45
Oryginalny tytuł tekstu: "Widzialna ręka władzy"
Reklama