Rynek

Koniec długoterminowej umowy z Gazpromem. Czas na gaz z USA

Jedno jest pewne: po zakończeniu kontraktu jamalskiego gazu nam nie zabraknie. Jedno jest pewne: po zakończeniu kontraktu jamalskiego gazu nam nie zabraknie. Amauri Acosta Montiel / Unsplash
Problem z oceną polityki gazowej PGNiG jest taki, że wszystko okryte jest tajemnicą. Musimy wierzyć, że rosyjski gaz jest piekielnie drogi, a amerykański śmiesznie tani. Nikt nie chce pokazać konkretnych umów, bo to tajemnica handlowa.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA wydało komunikat, że przekazało Gazpromowi decyzję o woli zakończenia z dniem 31 grudnia 2022 r. kontraktu jamalskiego. Na jego podstawie od 1996 r. kupujemy większość gazu potrzebnego Polsce. W ostatnim okresie jest to 8–10 mld m sześć. gazu rocznie. Kontrakt jest w systemie „take or pay”, czyli za zakontraktowany gaz musimy płacić, nawet jeśli go nie odbierzemy. A dokładniej ta reguła dotyczy 80 proc. kontraktowego wolumenu, czyli w ciągu roku 8 mld musimy, a 2 mld możemy kupić. Tak się jednak składa, że ostatnio PGNiG wykorzystywał cały dostępny limit, choć narzekał, że Gazprom to monopolista i sprzedaje nam gaz po paskarskich cenach.

Bruksela nie chce europejskiego rynku gazu

W tym samym czasie trwała rozbudowa połączeń gazowych na południowej i zachodniej granicy, a także zwiększanie importu gazu skroplonego LNG poprzez świnoujski gazoport. PGNiG zawierał kolejne kontrakty długoterminowe na dostawy gazu LNG. W 2017 i 2018 r. PGNiG m.in. podwoił kontrakt katarski, dochodząc do 3 mld m sześć., potem były kontrakty długoterminowe z amerykańskimi firmami Cheniere, Sempra Energy, Venture Global. W sumie po 2023 r. państwowa spółka gazowa zobowiązuje się odbierać ponad 10 mld m sześć. gazu LNG rocznie. W przypadku najdłuższych kontraktów ich termin zakończenia to 2042 rok. Choć jeszcze niedawno obowiązywała doktryna, że długoterminowe kontrakty są nie do zaakceptowania. Zresztą także Bruksela patrzy na nie krzywo, bo chce doprowadzić do otwartego, europejskiego rynku gazu.

A przecież poza USA jest jeszcze szelf norweski, z którego PGNiG chce sprowadzać gaz podmorskim gazociągiem Baltic Pipe (który trzeba jeszcze wybudować). Na razie plan zakłada sprowadzanie 2,5 mld m sześć. gazu. A przecież z Rosjanami tak całkowicie nie zerwiemy. Szef PGNiG przyznaje, że jeśli zaoferują tani gaz, to będziemy go od nich kupowali, ale na bieżąco, bez wieloletnich umów. Wieloletnie umowy są teraz zarezerwowane dla Amerykanów.

Prezes PGNiG zapewnia, że dzięki tym decyzjom będziemy mieć tani gaz – i to ile dusza zapragnie. Eksperci mają co do tego wątpliwości, bo trudno uwierzyć, że gaz LNG jest tańszy. Co do zasady jest droższy od tego tłoczonego rurami, z prostych przyczyn techniczno-logistycznych. Drogi jest transport, bardzo drogie są usługi gazoportu (za jego działalność płacimy w rachunkach za gaz).

Do umów gazowych wglądu nie ma

Dlatego wszystkie kraje UE traktują LNG jako uzupełniające źródło zaopatrzenia. My – przeciwnie, przy pomocy kontraktów długoterminowych wiążemy się na długie lata, wierząc, że jeśli na początku cena jest atrakcyjna, to taka będzie przez dziesięciolecia. Na dodatek jedna z firm, z którą PGNiG zawarł w USA umowę, to start-up, który dopiero zaczyna działalność w branży gazowej i długoterminowy kontrakt z polskim odbiorcą jest cenniejszy dla niego niż dla PGNiG. Problem z oceną polityki gazowej PGNiG jest ten, że wszystko okryte jest tajemnicą. Musimy wierzyć, że rosyjski gaz jest piekielnie drogi, a amerykański śmiesznie tani. Nikt jednak nie chce pokazać konkretnych umów, bo to tajemnica handlowa.

Jedno jest jednak pewne: po zakończeniu kontraktu jamalskiego gazu nam nie zabraknie, może on być jednak dość drogi, bo ktoś musi sfinansować nie tylko samo paliwo, ale także inwestycje infrastrukturalne. A ponieważ Bruksela w końcu wymusi na nas liberalizację rynku gazu i dopuszczenie do działalności prywatnych firm (które przez PiS zostały właściwie siłą wyeliminowane), to może się pojawić tańszy gaz rosyjski, kupowany na europejski giełdach i odbierany w Polsce z rurociągu jamalskiego. A wtedy PGNiG może mieć kłopot ze sprzedażą swojego gazu amerykańskiego. Dojdzie wtedy do sytuacji, jaką mamy dziś w górnictwie: na kopalnianych hałdach piętrzą się zwały węgla, a w tym samym czasie elektrownie importują węgiel rosyjski, bo jest lepszy i tańszy.

Czytaj także: Polska, Ukraina i USA chcą się odciąć od rosyjskiego gazu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną