W Kościele zmienia się klimat
Siostra Alessandra Smerilli z Watykanu o tym, jak wierzyć, by żyć w zgodzie z naturą
JACEK ŻAKOWSKI: – Czy Franciszek lubi rynek?
ALESSANDRA SMERILLI: – Rynek to narzędzie. Gdy się go dobrze używa, zasługuje, by go lubić. Jak się go źle używa – to nie.
Papieżowi podoba się rynek używany tak jak teraz?
Jedne z pierwszych słów papieża Franciszka o rynku dotyczyły gospodarki, która zabija i zaśmieca świat.
W jakim sensie gospodarka zabija?
To są słowa papieża. Nie moje.
Siostra się z nimi nie zgadza?
Zgadzam się, że sposób, w jaki działają wielkie korporacje, szkodzi słabszym i biedniejszym.
Papież mówi o rynkowym bałwochwalstwie.
Bo celem powinien być dobrostan – nie dobrobyt. Jeśli się o tym zapomina, rynek staje się bożkiem – nie narzędziem. W tradycji chrześcijańskiej centrum gospodarki powinien być człowiek połączony relacjami z innymi. A współczesny homo oeconomicus jest człowiekiem samotnym, pozbawionym relacji. Ale jak na razie ludzie nie umieli inaczej urządzić gospodarki. Przez to w wielu krajach nierówności rosną. Prawie cały przyrost bogactwa przechwytuje 10 proc. najbogatszych. Świat się bogaci, a biedni są biedniejsi. W USA od lat 80. XX w. dochody biedniejszej połowy społeczeństwa maleją mimo wzrostu gospodarczego.
Podobnie jak w krajach katolickich. Takich jak Włochy czy Polska.
We Włoszech tendencja jest podobna jak w USA. Bogaci są bogatsi, a biedni są biedniejsi. To nie jest moralnie dobre ani ekonomicznie słuszne.
Umie mi siostra wyjaśnić, jak to się mogło stać we Włoszech, od drugiej wojny rządzonych lub współrządzonych przez chrześcijańskich demokratów? I jak podobny proces mógł się zdarzyć w Polsce, gdzie też nie mieliśmy ani jednego rządu bez udziału partii katolickiej w mniej czy bardziej ostentacyjny sposób?