Remont trwał tradycyjnie znacznie dłużej, niż powinien, ale w połowie grudnia 2019 r. dobiegł końca. Za prawie 300 mln zł udało się przywrócić do życia długo nieużywaną linię kolejową z Ełku przez Pisz do Szczytna. Aż 85 proc. potrzebnej kwoty wyłożyła Unia Europejska, ale mieszkańcy województwa warmińsko-mazurskiego nie mają się z czego cieszyć. Z Ełku do Olsztyna przez Pisz kursują zaledwie dwa pociągi dziennie. Pierwszy odjeżdża o godz. 4.07, a drugi o 12.21. Z Pisza do stolicy województwa jest jeszcze jedno połączenie o godz. 17.17. Nieco więcej pociągów kursuje dopiero ze Szczytna do Olsztyna. Wydatek ogromnych pieniędzy przyniósł bardzo marny efekt, bo samorząd województwa warmińsko-mazurskiego więcej pociągów uruchamiać nie chce. A w zasadzie nawet nie może, bo brakuje mu taboru.
Ta historia to dobry przykład marnej koordynacji kolejowych inwestycji. Spisane na papierze robią wrażenie. PKP Polskie Linie Kolejowe chwalą się, że w ramach Krajowego Programu Kolejowego wydadzą na remonty aż 76 mld zł. Dzięki tej kwocie poprawi się jakość 9 tys. km torów, czyli ok. 40 proc. całej naszej sieci kolejowej. To wszystko inwestycje rozliczane w ramach obecnego, siedmioletniego budżetu unijnego. Muszą się skończyć do 2023 r. Mimo licznych opóźnień i niektórych niesolidnych wykonawców powinniśmy zdążyć, ale wiele tych remontów nie przyniesie odczuwalnych korzyści pasażerom.
Województwa prokolejowe
Choć od kilku lat czynna jest linia z Łukowa do Lublina przez Parczew i Radzyń Podlaski, to województwo lubelskie nie chce uruchamiać żadnych pociągów regionalnych od Parczewa do Łukowa. Trwa remont odcinka Hajnówka–Lewki na Podlasiu, ale tam nawet nie wiadomo, jakie są plany lokalnego samorządu, gdy tory będą gotowe. – Niestety, nie ma żadnego mechanizmu sprawdzającego, czy inwestycje, zwłaszcza te finansowane przez Unię, przynoszą konkretne korzyści podróżnym.