Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Ubezpieczamy się, żeby wyłudzać?

Dla ZUS wszyscy jesteśmy podejrzani o to, że chcemy wyłudzić. Dla ZUS wszyscy jesteśmy podejrzani o to, że chcemy wyłudzić. Gajus-Images / Smarterpix/PantherMedia
Drastyczne ograniczanie praw do zabezpieczenia społecznego ZUS nazywa „uszczelnianiem” – i zamierza „uszczelniać” coraz skuteczniej. Wracamy do XIX-wiecznego kapitalizmu?

Dla ZUS wszyscy jesteśmy podejrzani o to, że chcemy wyłudzić. Najbardziej podejrzane są właścicielki firm, które płacą składki chorobowe wyższe, niż muszą (minimalne oblicza się tak, jakby zarobki wynosiły 60 proc. średniej krajowej), i zachodzą w ciążę niedługo po założeniu firmy. Po to, żeby dużo dostać od ZUS na macierzyńskim oraz chorobowym, gdyby udały się na okres ciąży na zwolnienie.

Czytaj też: Choruj za własne, czyli jak rząd chce oszczędzić na naszym zdrowiu

Rząd wydłuża tzw. okresy wyczekiwania na zasiłki chorobowe

Po proponowanych przez rząd zmianach kobiety, zanim minie 180 dni od rozpoczęcia działalności, czyli prawie pół roku, nie dostaną zasiłku, jeśli przydarzy im się choroba. Inni przedsiębiorcy również. Osoby na etacie, żeby móc zachorować i dostać „chorobowe”, muszą płacić składki przez co najmniej 90 dni. Drastyczne ograniczanie praw do zabezpieczenia społecznego ZUS nazywa „uszczelnianiem”.

Posądzając wszystkich o chęć wyłudzenia nienależnych zasiłków chorobowych, ZUS podaje, że pracodawców kosztowały one w 2018 r. aż 6,9 mld zł. Za pierwsze 33 dni choroby pracownika rocznie 80 proc. jego wynagrodzenia płaci bowiem firma, która go zatrudnia, dopiero potem „chorobowe” wypłaca ZUS. Jeśli pracownik przekroczył pięćdziesiątkę, ZUS bierze na siebie ciężar zasiłku już po 14 dniach. W 2018 r. wypłacił jeszcze więcej niż firmy, bo – według rzecznika tej instytucji – 21,7 mld zł.

Czytaj też:

  • ubezpieczenia
  • ZUS
  • Reklama