Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Choruj za własne, czyli jak rząd chce oszczędzić na naszym zdrowiu

Zasiłek chorobowy nie jest żadną łaską ani wspaniałomyślnością rządu. Zasiłek chorobowy nie jest żadną łaską ani wspaniałomyślnością rządu. Olga Kononenko / Unsplash
Polska będzie jedynym krajem w Unii Europejskiej, który oskubie nawet chorych na raka albo zmusi ich, by wstrzymali się z leczeniem. Pogratulować wrażliwości i wyobraźni.

Rząd chce nas zmusić, żebyśmy nie chorowali częściej niż raz na trzy miesiące. Jeśli dwa miesiące po ostrej grypie zdarzy nam się ostre zapalenie wyrostka robaczkowego, L4 – a więc także zasiłku chorobowego – już nie dostaniemy. To posunięcie ma uderzyć w symulantów i oszustów, ale najbardziej dotknie chorych przewlekle.

Zasiłek chorobowy to nie żadna łaska rządu!

Pracownicy w razie infekcji będą woleli zarazić kolegów, niż udać się na zwolnienie i wyleczyć chorobę w łóżku. Ze strachu, bo jeśli w ciągu najbliższych miesięcy trafi się jakaś poważniejsza choroba, na tzw. chorobowe nie będzie można liczyć. Rząd chce bowiem na naszym zdrowiu zaoszczędzić. Albo też chce, aby nadprogramowe zwolnienia sfinansowali nam pracodawcy, chociaż za 33 dni zwolnienia w roku i tak płaci firma. Budżet, który miał być zrównoważony, już się nie dopina, więc pieniędzy szuka się na oślep i nie myśląc o skutkach, które mogą się okazać o wiele kosztowniejsze.

Rzecz w tym, że zasiłek chorobowy nie jest żadną łaską ani wspaniałomyślnością rządu. Każdy zatrudniony ubezpiecza się od finansowych skutków choroby za własne pieniądze – płacąc każdego miesiąca 2,45 proc. swoich zarobków właśnie na wypadek choroby. Obowiązkowo! A i tak, gdy się zdarzy, dostaniemy tylko 80 proc. wynagrodzenia (choć policjantom rząd przywrócił stuprocentowo płatne). Z pieniędzy tych, którzy nie chorują i ze zwolnień nie korzystają, wypłaca się zasiłek chorującym częściej. To nie podatek, ale zwykłe ubezpieczenie.

PiS szuka pieniędzy, gdzie popadnie

Jeśli rząd uważa, że ktoś, kto choruje częściej, jest po prostu symulantem i wyłudzaczem zasiłków, ma już wszelkie narzędzia, żeby to sprawdzić. Odkąd są e-zwolnienia, ZUS może je skontrolować natychmiast po wystawieniu. Albo więc sobie z tym nie radzi i sukcesów w tropieniu nieuczciwych nie odnosi, albo też to, czy ktoś naprawdę jest chory, państwo niewiele obchodzi. Szuka pieniędzy, gdzie popadnie, zaś chorym przed pazernością rządu bronić się trudniej.

Ta pazerność może doprowadzić do nieprzewidzianych skutków. Co będzie, jeśli ktoś po ostrej infekcji, którą przeleżał na zwolnieniu, dowie się, że jest chory na raka? Taka wiadomość jak grom z jasnego nieba spada przecież statystycznie na 160 tys. osób rocznie, a chorób przewlekłych jest więcej. Ma poczekać z leczeniem, aż miną trzy miesiące od poprzedniego zwolnienia? Czy leczyć długą chorobę za swoje, nie licząc na zasiłek chorobowy? To po co państwo kazało mu się ubezpieczyć i obowiązkowo płacić składki? Zdaję sobie sprawę, że tego typu argumenty do polityków nie muszą docierać. Gdyby docierały, to osoby będące na emeryturze i ciągle pracujące nie musiałyby płacić także składki rentowej, choć już nie ma możliwości, aby kiedykolwiek stały się rencistami. W tym przypadku też chodzi tylko o kasę, nie o jakąkolwiek logikę.

Rząd, który dużo mówi o swojej społecznej wrażliwości, ma zamiar zachować się jak XIX-wieczny pazerny kapitalista. Bo nawet w liberalnych krajach, w których pacjenci muszą dopłacać z prywatnych pieniędzy do leczenia w publicznej służbie zdrowia, chroni się przed opłatami osoby chore przewlekle. Żeby z powodów finansowych nie zaprzestały kuracji lub mogły ją bez obaw kontynuować. Polska będzie jedynym krajem w Unii Europejskiej, który oskubie nawet chorych na raka albo zmusi ich, by wstrzymali się z leczeniem. Pogratulować wrażliwości i wyobraźni.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną