Rynek

Wszyscy zapłacimy za budżetowe sztuczki rządu PiS

Premier Mateusz Morawiecki na pierwszym posiedzeniu rządu po wyborach Premier Mateusz Morawiecki na pierwszym posiedzeniu rządu po wyborach Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Mimo licznych podwyżek cen, jakie czekają nas od nowego roku, rządowi ciągle będzie brakować pieniędzy. Próbuje je więc wycisnąć cichcem, żeby wyborcy się nie zorientowali.

Od stycznia rosną ceny prądu, więcej zapłacimy za wodę i ścieki, a to uruchomi kolejną falę podwyżek. Numeru, jaki rząd zrobił z podniesieniem akcyzy na wyroby papierosowe i alkohol, lepiej jednak przed wyborami prezydenckimi nie powtarzać, wyborcy mogą się zniechęcić. Trzeba szukać pieniędzy tak, żeby Kowalski nie widział, że to jego kosztem.

Zapłacą operatorzy, zapłacą abonenci

W projekcie budżetu, który miał być zrównoważony, pierwotnie zapisano, że z aukcji częstotliwości na G5 rząd spodziewa się 3,5 mld zł. Teraz mowa już o dużo większej sumie. Operatorzy sieci komórkowych, którzy przystąpią do aukcji, nie mają wyjścia – żeby nie wypaść z rynku, będą musieli zapłacić. Tyle że potem odbiją to sobie na wysokości rachunków dla klientów. Ale to już będzie po wyborach.

W sukurs rządowi pospieszyła też Rada Polityki Pieniężnej, co Kowalskiego nie interesuje zupełnie. W zawiłościach polityki pieniężnej mało kto się przecież orientuje. RPP po prostu zmieniła zasady zasilania rezerwy na ryzyko kursowe, do czego ma pełne prawo. Tylko jest jeden drobiazg. Gdyby te zasady właśnie teraz nie zostały zmienione, to na poczet rezerw NBP zapisałby ok. 5 mld zł. Ponieważ jednak zasady się zmieniły, więcej pieniędzy otrzyma budżet państwa jako zysk NBP.

Czytaj też: PiS wykiwał kobiety, będzie na nich oszczędzał

Jak zjeść ciastko i mieć ciastko

Z takich jednorazowych zasileń może się uzbierać całkiem spora suma.

Reklama