Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Chiński wirus zaraża światową gospodarkę

Wiele gałęzi gospodarki w odizolowanym od świata Wuhanie przyhamowało, ale produkcja masek i kombinezonów ochronnych niezbędnych w walce z epidemią koronawirusa przyspieszyła. Wiele gałęzi gospodarki w odizolowanym od świata Wuhanie przyhamowało, ale produkcja masek i kombinezonów ochronnych niezbędnych w walce z epidemią koronawirusa przyspieszyła. Cai Yang / Forum
Epidemia koronawirusa zmniejszy tempo wzrostu gospodarczego w Chinach i na świecie. Na razie nie wiadomo, jak bardzo, ale rynki finansowe i niektóre branże już reagują wyraźnie.

Statystyki epidemii nowego koronawirusa (2019-nCoV), zwanego popularnie wirusem z Wuhanu, przedstawiają się następująco: blisko 5 tys. potwierdzonych zachorowań i 106 zgonów w Chinach, pojedyncze przypadki w 10 krajach, w tym Australii, Francji, Niemczech, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Japonii, Korei i kilku innych państwach azjatyckich (dane Światowej Organizacji Zdrowia) – i są bardzo dynamiczne. Od końca ubiegłego tygodnia na rozwój sytuacji reagują też rynki finansowe. Inwestorzy oczekują, że epidemia będzie mieć niekorzystny wpływ na gospodarkę Chin i krajów z nimi powiązanych.

Trudno na razie szacować straty, jakie choroba przyniesie gospodarce. Wiele zależy od tego, jak długo potrwa epidemia i czy rozniesie się na inne kraje. Takiego scenariusza nie można wykluczyć – nie do końca jeszcze wiadomo, jaki jest okres inkubacji wirusa i jak łatwo przenosi się z człowieka na człowieka. Możliwe więc, że osoby podróżujące z Wuhanu przed nagłośnieniem sprawy zaraziły już swoich bliskich i sąsiadów, tylko choroba jeszcze się nie ujawniła lub nie została poprawnie zdiagnozowana (w łagodnym przebiegu wirus daje objawy podobne do grypy, w ostrzejszej formie wywołuje zapalenie płuc).

Czytaj także: Czy chiński wirus trafi do Polski? Zawsze jest takie ryzyko

Rynki finansowe reagują pierwsze

Na razie za barometr gospodarczego oddziaływania wirusa służą rynki finansowe. W związku z obchodami Nowego Roku w Chinach szanghajska giełda jest zamknięta, ale kursy akcji na innych parkietach lecą w dół od końca ubiegłego tygodnia. Wczoraj pod kreską znalazły się wszystkie główne indeksy giełdowe w Europie, Azji i Ameryce. WIG20 spadł o 3,3 proc., niemiecki DAX o 2,7 proc., japoński Nikkei stracił 2 proc., amerykański S&P500 – 1,3. Spadają przede wszystkim akcje firm z branż powiązanych z turystyką: linii lotniczych, biur podróży, sieci hoteli. Tracą marki luksusowe, dla których szybko bogacący się i zapatrzeni w zachodnie trendy Azjaci stanowią obecnie ważne źródło przychodu. Inwestorzy szacują, że epidemia wywoła pogorszenie koniunktury w Chinach i całym regionie Azji Południowo-Wschodniej, co ograniczy popyt na luksusowy import. Kapitał, wycofany z giełd, szuka bezpiecznej przystani np. w obligacjach, zwłaszcza tych, które jeszcze są dodatnio oprocentowane (głównie greckich, włoskich, portugalskich i hiszpańskich). Rosną też ceny złota.

Ważnym sygnałem, że inwestorzy oczekują pogorszenia koniunktury, jest spadek cen ropy naftowej. W poniedziałek baryłka Brent potaniała o 3,7 proc. i kosztuje 58,4 dol., najmniej od czterech miesięcy. Kraje produkujące ropę zadecydowały o obniżeniu wydobycia, aby ograniczyć dalszy spadek cen.

Szczególnie wrażliwe: transport, turystyka, usługi

Epidemia koronawirusa już teraz wywiera poważny wpływ na chińską gospodarkę. Ogniskiem choroby jest 11-milionowe miasto, stolica silnie uprzemysłowionej prowincji Hubei. Od ubiegłego czwartku Wuhan, a za nim kolejne miasta są zamykane dla transportu zbiorowego. Z lotniska w Wuhanie odlatywało wcześniej 30 tys. pasażerów dziennie. Teraz nie lata nic, nie dojeżdżają pociągi, a w zamkniętych miastach nie działa komunikacja miejska. To gigantyczne straty zarówno dla chińskich przewoźników, jak i dla zagranicznych linii lotniczych.

Chińskie władze podjęły decyzję o wprowadzeniu ograniczeń w transporcie tuż przed rozpoczęciem obchodów chińskiego Nowego Roku. To wielkie, trwające tydzień święto, podczas którego Chińczycy odwiedzają rodziny, podróżują i świętują. W tym roku część z nich nie pojedzie nigdzie, odwołano większość masowych obchodów w zagrożonych regionach, zamknięte są główne atrakcje turystyczne. Prawdopodobnie wyjazdy odwołało też wiele osób, których nie dotknęły zakazy, ale po prostu bały się podejmować ryzyko. W pierwszy dzień świąt podróżujących koleją i samolotami było o prawie 50 proc. mniej niż w ubiegłym roku. Straty poniesie nie tylko transport, ale też branża gastronomiczna i turystyczna. Przekładając to na skalę polską: to trochę tak, jakby przed świętami Bożego Narodzenia lub długim weekendem majowym zupełnie odciąć komunikacyjnie Szczecin i okolice (Wuhan i Szczecin zajmują siódme miejsce w kategorii najludniejszych miast w kraju) i zakomunikować obywatelom, żeby dla własnego bezpieczeństwa nie wychodzili z domów.

Czytaj także: Epidemia z Wuhanu groźnie się rozszerza. Co trzeba wiedzieć?

Zresztą nawet gdyby chcieli wychodzić (choć nagrania z ulic i szpitali przywodzą na myśl filmy katastroficzne), to nie bardzo jest po co. Chińskie władze przedłużyły okres wolny od pracy o cztery dni, do 2 lutego. W niektórych miejscach zastój potrwa dłużej, np. w Szanghaju, chińskiej stolicy finansów, dokąd tuż przed blokadą Wuhanu uciekło 300 tys. osób, lokalne władze zalecają, by firmy zostały zamknięte do 9 lutego. Nie można więc iść ani do pracy, ani do szkoły, ani na lokalną noworoczną paradę. Zamkniętych jest też wiele knajp, które nie chcą stać się rozsadnikiem zarazy. Jeszcze w piątek 24 stycznia o zawieszeniu działalności niektórych lokali poinformowały McDonald’s i Starbucks. To w Wuhanie i okolicach, ale w pozostałych miejscach ludzie też niechętnie opuszczają domy i kierują się tam, gdzie dużo innych osób i ryzyko zakażenia.

Z powodu wirusa ucierpi m.in. branża motoryzacyjna

Po drugie, ucierpi przemysł. W Wuhanie i okolicach zlokalizowany jest przemysł samochodowy (m.in. zakłady Renault i PSA), optyczny i metalowy, w dużej części należący do zachodniego kapitału. Część zagranicznych koncernów w pośpiechu wycofuje z zagrożonych regionów swoich pracowników i ich rodziny. W związku z epidemią prace zostały czasowo wstrzymane, więc produkcja będzie mniejsza, a nawet gdyby została wznowiona, to ograniczenia w przemieszczaniu się nie pozwolą na jej dystrybucję. To z kolei już bezpośrednio dotyka inne rynki: jeżeli kwarantanna potrwa dłużej, produkty nie trafią do magazynów, a podzespoły – na linie produkcyjne innych fabryk wtedy, kiedy będą potrzebne. W efekcie może spaść produkcja w innych, zagranicznych zakładach, zależnych od części i materiałów z Wuhanu.

Cios dla chińskiej gospodarki większy niż w przypadku SARS

W rezultacie w pierwszym kwartale tego roku wyniki branży usługowej w Chinach, głównie związanej z turystyką i transportem, będą słabe. Szacuje się, że w 2003 r., kiedy Chiny zmagały się z epidemią innego koronawirusa – SARS – dynamika PKB obniżyła się o 1–2 proc., głównie ze względu na straty w turystyce. To jednak były zupełnie inne czasy – nawet mimo strat PKB wzrosło w 2003 r. o 10 proc., w 2019 osiągnęło zaś dynamikę zaledwie na poziomie 6,1 proc. Chiny były też wówczas dużo mniej zależne od usług, zwłaszcza na rynek wewnętrzny, które w ostatnich latach są ważnym motorem gospodarki. Po trzecie, 17 lat temu rząd miał większe możliwości, aby przeciwdziałać spowolnieniu. Dziś, w dobie globalnego spowolnienia i po wyczerpującej wojnie handlowej z USA, chińskie władze mają mniejsze pole manewru.

Budżet jest napięty, a musi udźwignąć koszty walki z wirusem – na razie resort finansów chce przeznaczyć na ten cel 8,7 mld dol. Rząd będzie też obawiał się stymulować gospodarkę przez tani kredyt dla firm – ostatnie lata luźnej polityki kredytowej sprawiły, że sektor finansowy zainfekowany jest masą złych długów nierentownych firm i nie powinien na siebie przyjmować więcej ryzyka.

Także reszta świata jest bardziej podatna na chińskie problemy, niż była w okresie epidemii SARS. Światowa gospodarka jest bardziej otwarta i mocniej powiązana, a Chiny są już nie tylko eksporterem, ale też ważnym konsumentem. Dlatego epidemia uderzy mocniej niż w 2003 r. np. w turystykę w Japonii, Wietnamie, Singapurze i na Filipinach, a także w branżę wydobywczą w Australii, przemysł elektroniczny i maszynowy w Korei, Japonii, Stanach i Niemczech.

Epidemia koronawirusa zmniejszy tempo wzrostu gospodarczego w Chinach i na świecie. To, jak bardzo, zależy przede wszystkim od czasu jej trwania. Problemy z SARS trwały od listopada 2002 r. do czerwca 2003, ale chińskie władze wyciągnęły lekcję i teraz dużo lepiej zarządzają kryzysem. Przede wszystkim nie tuszują go, ale podejmują kroki dla opanowania zarazy. Jednak dopóki codziennie będą przybywać setki chorych, trudno oszacować rozmiar strat.

Czytaj także: Wirus z Wuhanu jest już w Europie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną