Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Pandemia i zbiorkom. Czy samorządy to udźwigną?

Dezynfekcja autobusu miejskiego w Częstochowie Dezynfekcja autobusu miejskiego w Częstochowie Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Rządowe wytyczne dla tramwajów i autobusów oznaczają, że mimo drastycznego spadku liczby pasażerów miasta nie powinny wprowadzać rozkładów weekendowych. Dla samorządów to prosta droga do finansowej ruiny, bo na pomoc państwa liczyć nie mogą.

Liczba pasażerów komunikacji miejskiej w ciągu ostatnich dwóch tygodni znacznie zmalała w naszych miastach. Widać to zwłaszcza w statystykach dotyczących warszawskiego metra, które stara się dokładnie liczyć wszystkich podróżnych. Podziemna kolejka w stolicy przewozi w tej chwili ok. 100 tys. pasażerów dziennie, podczas gdy w normalnych okolicznościach było ich 600–700 tys. Większość dużych miast ocenia, że z autobusów i tramwajów korzysta 15–30 proc. dotychczasowej liczby podróżnych.

Czytaj także: Kraj w czasach zarazy. Państwo (prawie) stanęło

Byle nikt niczego nie naciskał

Powody są oczywiste. Pierwszy to zamknięcie szkół, przedszkoli i przejście wielu osób na pracę zdalną. Drugi to obawa przed koronawirusem, chociaż organizatorzy komunikacji miejskiej zrobili wiele, aby zapewnić bezpieczeństwo kierowcom i pasażerom. Ci pierwsi są odgrodzeni od podróżnych specjalnymi, wydzielonymi strefami, w których nie wolno nikomu siadać ani stać. Zrezygnowano z tzw. ciepłych guzików, wszystkie drzwi pojazdów są otwierane na każdym przystanku, co pomaga wietrzyć autobusy i tramwaje, niektóre miasta zmieniły nawet przystanki na żądanie na stałe. Byle tylko nikt niczego nie naciskał. Do tego tabor jest codziennie dezynfekowany.

Czytaj także: Koronawirus. Jak bezpiecznie korzystać z miejskiego transportu?

Co drugie wolne. Rozkład jazdy na czas pandemii

Równocześnie rosną problemy z zapewnieniem odpowiedniej liczby motorniczych i kierowców, bo niektórzy muszą zająć się swoimi dziećmi, a inni zwyczajnie boją się teraz pracować.

Reklama