Dla premiera Mateusza Morawieckiego nadeszła godzina próby. Wie dobrze, że nie będzie już rozliczany ze swego dawnego planu, o którym mało kto zresztą pamięta, ale z efektów Tarczy Antykryzysowej, którą firmuje. Nikt nie będzie liczył dronów, elektrycznych samochodów ani promów, ale bezrobotnych, upadłe zakłady i wskaźniki gospodarcze. Dziś decyduje się jego polityczny los. Dlatego podczas sejmowej debaty entuzjastycznie chwalił siebie i swoje dzieło: „Ilość ulg, które tutaj ujęliśmy, ilość bezpośrednich dopłat dla pracowników jest bezprecedensowa.