Byłoby to sprzeczne z dotychczas wdrożonymi narzędziami antykryzysowymi i szkodliwe dla obozu władzy przed zbliżającymi się wyborami.
Komu i jak ma pomóc tarcza
W projekcie, który trafił do konsultacji w Radzie Dialogu Społecznego, nie ma ani słowa o zwolnieniach przez mail czy szybszej ścieżce zwalniania emerytów i rencistów. Zmiany w prawie pracy będą niewielkie – na tyle, że nie przyniosą znacznej ulgi pracodawcom. Jedynym faktycznie istotnym narzędziem, jakie dostaną zatrudniający, będzie możliwość przymusowego wysłania pracownika na zaległy urlop wypoczynkowy do 30 dni i ograniczenie wysokości odprawy do 10-krotności minimalnego wynagrodzenia. Wyjątkiem jest sektor publiczny: tarcza przewiduje „obowiązek zmniejszenia zatrudnienia w urzędach i organach administracji państwowej”, a jego skala zależna będzie od sytuacji finansów publicznych.
W niektórych firmach łatwiej będzie też ograniczyć wymiar czasu pracy lub objąć pracowników przestojem ekonomicznym, co wiąże się z redukcją wynagrodzenia maksymalnie o połowę. W dalszym ciągu przestój będzie konsultowany ze związkami zawodowymi lub inną reprezentacją pracowników, jeżeli w firmie związki nie działają. Wynagrodzenie osób objętych przestojem lub redukcją czasu pracy nie może spaść poniżej wynagrodzenia minimalnego. Nowa tarcza poszerzy też dostęp do dofinansowania wynagrodzeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, choć wykluczeni będą z tego Polacy o najwyższych zarobkach (w obecnej wersji – powyżej trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia).
Wiceprzewodniczący OPZZ: Może dojść do wybuchu. Wystarczy iskra
Czy uda się zatrzymać spadek zatrudnienia?
Przed zwalnianiem pracowników powstrzymują też obietnice szybkiego otwierania gospodarki w maju (czy to bezpieczne i zasadne z punktu widzenia epidemiologicznego, to osobny temat) i konstrukcja uruchomionej z końcem kwietnia tzw. tarczy finansowej, czyli programu subwencji dla mikro, małych i średnich firm z PFR. Aby skorzystać z programu, trzeba wykazać spadek przychodów o 25 proc. w stosunku do analogicznego miesiąca poprzedniego roku lub poprzedniego miesiąca – dzięki temu z pomocy mogą skorzystać zarówno firmy, które rok temu prowadziły działalność na dużo mniejszą skalę, jak i te, które mają stricte sezonowy charakter i w lutym czy marcu zwykle mają dużo niższe przychody niż w kwietniu.
Wysokość subwencji zależy od wielkości zatrudnienia i skali spadku przychodów. Mikrofirmy mogą liczyć na od 12 do ponad 300 tys. zł. Po 12 miesiącach nawet do 75 proc. subwencji może być umorzone – zwolnienie jest tym większe, im więcej etatów w firmie pozostało.
Czytaj także: Tarcza, czyli listek figowy
Utrzymaniu miejsc pracy zagraża w tej chwili niepewność: kiedy minie epidemia? Kiedy klienci wrócą na zakupy, kiedy turyści pojadą na wczasy? Czy stanie się to, zanim wygaśnie rządowe wsparcie, zanim trzeba będzie oddawać preferencyjne kredyty, pożyczki i subwencje? Jeżeli życie szybko nie wróci do normy, to trzymiesięczne zwolnienie z ZUS może okazać się za krótkie.
Czytaj też: Galerie widma? Nie wszystkie sklepy chcą się otwierać
Tarcze trudno zliczyć
Drugim problemem, w odróżnieniu od niepewności rozwiązywalnym, jest niewiedza. Coraz trudniej liczyć kolejne wersje tarczy i nadążać za tym, co już weszło w życie, a co jest dopiero w opracowaniu. Posługiwanie się często zmieniającymi się przepisami, tworzonymi szybko i często nieprecyzyjnie, jest wyzwaniem. Niektóre artykuły antykryzysowych ustaw posiadają już status mema: „w art. 15zzzm: w ust. 1” wyrazy „art. 15zzzj i art. 15zzzk” zastępuje się wyrazami „art. 15zzzk i art. 15zzzl”.
Czytaj także: Nowe standardy robienia zakupów
Obowiązuje kilka różnych zestawów kryteriów uzyskiwania wsparcia: do części instrumentów trzeba wykazać spadek obrotów, do innych wystarczy status mikroprzedsiębiorcy, ulgi w ZUS zależą od stanu zatrudnienia (i obowiązują również małe jednostki publiczne i samorządowe, np. przedszkola) liczonego inaczej niż na potrzeby wsparcia z urzędów pracy, a w nowej ustawie może się pojawić jeszcze nowe kryterium łączące spadek obrotów z kosztami pracy. W specustawach koronawirusowych pojawia się też coraz więcej przepisów mających z epidemią bardzo mało wspólnego. Niezależnie od oceny ich przydatności i pilności to umieszczanie ich w tych samych aktach prawnych dodatkowo utrudnia ich lekturę, a wcześniej również prace w trakcie konsultacji społecznych i procedowanie w Sejmie i Senacie.
Jeżeli wielu przedsiębiorców nie wie, że mogą po coś sięgnąć, to tworzenie kolejnych odsłon tarczy im nie pomoże. I tam mogą pojawić się zwolnienia lub upadłości, których można było uniknąć. Jeżeli chodzi o urlopy, redukcję czasu pracy czy przestój – są one mało komfortowe dla pracowników, ale pozwalają zmniejszyć skalę zwolnień.
Czytaj też: Najdziwniejsze wakacje w historii