Z cyklicznych, prowadzonych od 30 lat badań Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH oraz Związku Przedsiębiorstw Finansowych, których autorem jest Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP, wynika, że nasz niedawny optymizm uleciał. Spodziewamy się, że pandemia spowoduje tsunami w gospodarce, a w rezultacie bankructwo wielu firm. Jeszcze w styczniu, zanim koronawirus dotarł do Polski, ale dał się już we znaki Chińczykom, tego, że bezrobocie w kraju znacznie wzrośnie, obawiało się 12 proc. badanych. W kwietniu nastroje zmieniły się radykalnie, bezrobocia boi się już ponad 70 proc. ankietowanych.
Sławomir Dudek uważa, że jest to dowodem bardzo niskiego zaufania obywateli do państwa, które nieustannie deklaruje pomoc dla przedsiębiorstw, ale w rzeczywistości robi to za późno, zbyt biurokratycznie i uznaniowo. Przedsiębiorcy, a wraz z nimi reszta społeczeństwa, wiarę, że państwo wyciągnie pomocną rękę, po raz pierwszy stracili już pod koniec marca. Kiedy jednak tarcza 1.0 zawiodła ich nadzieje, ostatniego dnia miesiąca ponad 30 tys. właścicieli firm postanowiło je zlikwidować. Razem z nimi zniknęły miejsca pracy.
Czytaj też: Cztery rządowe etapy nowej (nie)normalności
Tracimy wiarę w lepszą przyszłość
Nic dziwnego, że nastroje szybko zaczęły się pogarszać. Rok wcześniej, czyli w kwietniu 2019 r., gdy ekonomiści już ostrzegali przed kryzysem (o pandemii nikt wtedy nie mówił, ale jasne było, że koniunktura się kończy), mało kto się tym jeszcze przejmował. O tym, że „sytuacja gospodarcza znacznie się pogorszy”, przekonanych było niecałe 12 proc. ankietowanych, a że tylko „trochę” – uważało prawie 30 proc. W kwietniu 2020 r. już 48,5 proc. uznało, że znacznie się pogorszyło. Kiedy dodamy następne 31,5 proc. przekonanych, że tylko „trochę”, to widać, że zdaniem aż trzech czwartych Polaków pandemia niszczy naszą gospodarkę. Spodziewamy się więc najgorszego.
Czytaj też: Biznes w nowych standardach bezpieczeństwa
Na całą gospodarkę patrzymy przez pryzmat własnej sytuacji oraz sytuacji naszych bliskich i znajomych, z których coraz więcej traci pracę. Przed rokiem pogorszenia się własnej sytuacji finansowej mało kto się bał, obawę deklarowało zaledwie 2,9 proc. ankietowanych, kolejne niecałe 25 proc. uważało, że może trochę. Obecnie tego, że pogorszy się bardzo, boi się już ponad 18 proc., a że „trochę” – prawie 48 proc. badanych. Wiary w lepszą przyszłość brakuje coraz bardziej.
Czytaj też: Dlaczego obecny kryzys jest wyjątkowy? Tłumaczy ekonomista
Zacznie się oszczędzanie, gospodarka zwolni
Nastroje konsumentów wpływają nie tylko na ich własne samopoczucie, ale mają też wielkie znaczenie dla gospodarki. Nadzieja na lepszą przyszłość powoduje, że nawet jak nie mamy pieniędzy, to wierzymy, że wkrótce będziemy je mieć. Chętniej kupujemy, bez strachu zaciągamy pożyczki. Popyt rośnie, gospodarka się rozkręca, rozwój przyspiesza, napędzany jest bowiem naszym optymizmem.
Kiedy jednak nastroje się pogarszają, gorzej będzie się też działo w gospodarce. Ze strachu przed utratą pracy zaczynamy oszczędzać na czas, kiedy będzie jeszcze gorzej. Oglądamy każdą złotówkę, zanim ją wydamy, a w rezultacie chowamy ją z powrotem do portfela. Popyt spada, razem z nim spadają w firmach zamówienia, pracownicy tracą robotę. Najsilniejszy w ostatnich latach silnik zaczyna się zacierać.
Czytaj też: Galerie widma? Nie wszystkie sklepy chcą się otwierać
Rząd odmraża chaotycznie i bez planu
Dla realnej gospodarki taka rzecz jak nastroje społeczne jest więc niesamowicie istotna. Te zaś zależą także od rządu. Od tego, czy umie obywatelom przedstawić realny plan odmrażania gospodarki i czy realizuje go z głową, a nie, jak dotychczas, chaotycznie, bo bez żadnego planu. Nie potrafiąc nawet wytłumaczyć, dlaczego zamraża czy odmraża takie, a nie inne branże. Od tego, czy ludzie dostrzegają sens jego działań i wierzą, że zostaną uwieńczone sukcesem.
Niestety rząd tym oczekiwaniom nie jest w stanie sprostać. Widzimy więc, że choć pandemia na razie nie zebrała w Polsce tak wielkiego żniwa śmiertelnych ofiar jak w innych krajach, to gospodarce może zadać cios, po którym długo się nie podniesie. Ani my.
Czytaj też: Tarcza, czyli listek figowy