Oczekiwania związane z likwidacją ograniczeń były ogromne, podsycane dodatkowo przez różne plotki i przecieki. Zarówno przedsiębiorcy, jak i klienci oczekiwali przede wszystkim otwarcia wszystkich sklepów w galeriach handlowych, a także salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Teraz już wiemy, że tzw. odmrażanie gospodarki będzie wyjątkowo powolne, a jego harmonogram znamy tylko częściowo. Od 20 kwietnia wreszcie możliwe ma być wyjście na spacer i jazda na rowerze bez ryzyka otrzymania mandatu. Otwarte zostaną parki i lasy, co na pewno pomoże naszemu zdrowiu psychicznemu.
„Nowa normalność” nie zbawi naszej gospodarki
Niestety, dla gospodarki wymiernego znaczenia mieć nie będzie. Nieco łatwiejsze stanie się co prawda robienie zakupów w sklepach spożywczych, bo nowe limity (cztery osoby na kasę w małych obiektach, jeden klient na 15 m kw. w dużych) oznaczają, że równocześnie do dyskontu czy supermarketu wejdzie nieco więcej osób. Ale te modyfikacje również niewiele zmienią z gospodarczego punktu widzenia. Przecież zakupy podstawowych produktów i tak robimy, a akurat ograniczenie liczby klientów było posunięciem ze wszech miar słusznym. Zresztą same sieci szybko się do niego dostosowały, maksymalnie wydłużając godziny otwarcia sklepów.
Czytaj też: Jacques Rupnik. Jaka będzie nowa normalność?
Także drugi z czterech rozpisanych na razie etapów tworzenia tzw. nowej normalności (a raczej oswajania permanentnej nienormalności) nie zbawi naszej gospodarki. Być może pod koniec kwietnia otwarte zostaną hotele i inne miejsca noclegowe, ale przecież nie oznacza to powrotu masowej turystyki, a i wyjazdy służbowe będą z pewnością należały do wyjątków. W tym etapie pracę wznowią biblioteki, galerie sztuki i muzea, które – chociaż mają ogromne społeczne i cywilizacyjne znaczenie – nie odgrywają większej roli w gospodarce. W weekendy (a w praktyce tylko w soboty) będą mogły znowu pracować sklepy budowlane, dzisiaj czynne od poniedziałku do piątku. To zmiana ułatwiająca życie, ale na pewno nie przełomowa.
Czytaj też: Do lasów i parków już wolno. Rząd ogłosił plan łagodzenia restrykcji
Przełom dopiero w trzecim etapie. Ile biznesów nie dotrwa do tego czasu?
Kluczowy może być dopiero etap trzeci, gdy otwarte zostaną zakłady fryzjerskie, salony kosmetyczne, restauracje i bary (choć z niesprecyzowanymi jeszcze ograniczeniami) oraz – a może przede wszystkim – zamknięte dziś sklepy w galeriach handlowych. To właśnie ten moment jest kluczowy dla ogromnej liczby i firm, i pracowników. Tym bardziej że także w trzecim etapie mają ruszyć przedszkola i zajęcia w szkołach dla najmłodszych dzieci, a zatem część rodziców będzie mogła wrócić do pracy.
Niestety, na razie nie wiadomo, kiedy Polska przejdzie do tego etapu. Pewnie nie stanie się to szybciej niż w połowie maja. A być może później. Wreszcie etap czwarty ma zawierać otwarcie salonów masażu, solariów, siłowni, klubów fitness oraz teatrów i kin, ale również z niezdefiniowanymi jeszcze ograniczeniami. Chodzi zapewne o takie sadzanie gości, aby zachować między nimi bezpieczne odstępy. Jednak na przyjemność pójścia do teatru czy kina trzeba będzie poczekać przynajmniej do lata. A imprezy masowe nie wrócą zapewne przez wiele miesięcy. Tak samo jak możliwość podróżowania za granicę bez konieczności przechodzenia kwarantanny po powrocie, co jest wyrokiem śmierci dla wielu biur podróży.
Dąbrowska i Grzeszak: Tarcza, czyli listek figowy
Odmrażać gospodarkę odważniej. Na Zachodzie się da
Rząd na każdym kroku chwali się niską liczbą zachorowań i zgonów z powodu koronawirusa w porównaniu do innych państw europejskich. Tyle że wiele z nich planuje dużo szybszy i odważniejszy program odmrażania gospodarki. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy nie mają kłopotów ze służbą zdrowia i wykonują znacznie więcej testów niż my. Niemcy, Austriacy, a nawet Czesi – mimo większej liczby zdiagnozowanych zachorowań proporcjonalnie do liczby mieszkańców – będą przywracać handel w sklepach czy możliwość korzystania z różnych usług też ostrożnie, ale nie tak wolno jak my. Starają się znaleźć złoty środek między kontrolowaniem tempa epidemii a ochroną swoich gospodarek.
Czytaj też: Kto się nie zmieści za rządową tarczą? Luki w przepisach