Rynek

Tarcze (powoli) się kończą, pandemia trwa

Sytuacja jest daleka od normy: wciąż obowiązują obostrzenia, które zmniejszają możliwość prowadzenia normalnej działalności. Sytuacja jest daleka od normy: wciąż obowiązują obostrzenia, które zmniejszają możliwość prowadzenia normalnej działalności. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Pandemia koronawirusa w Polsce trwa już czwarty miesiąc. Tymczasem część rozwiązań z tzw. tarcz antykryzysowych zaplanowano tylko na trzy. Niedługo przekonamy się, jak bez wsparcia poradzi sobie gospodarka w warunkach, które dla wielu branż wciąż są dalekie od normalnych.

W lipcu małe i średnie firmy po raz pierwszy od trzech miesięcy zapłacą pełne składki na ZUS. To chyba najważniejsza zmiana. Według prezeski ZUS prof. Gertrudy Uścińskiej blisko 2 mln podmiotów skorzystało ze zwolnień na 6,5 mln pracowników. Łącznie ZUS umorzył składki w wysokości 12 mld zł – dostanie za to pieniądze z budżetu państwa.

Dla wielu zleceniobiorców i samozatrudnionych skończy się też możliwość pobierania tzw. świadczenia postojowego – wciąż można się o nie ubiegać, ale przysługuje tylko na trzy miesiące, więc jeśli ktoś korzystał z niego od marca, nie ma już prawa do kolejnej transzy. Według ZUS z postojowego skorzystało 2,1 mln osób i wciąż wpływają wnioski od osób, które ubiegają się o wsparcie po raz pierwszy. Nowe wnioski o wsparcie w formie tzw. tarczy antykryzysowej nadal rozpatruje też Polski Fundusz Rozwoju – do 8 lipca PFR wypłacił 56,5 mld zł (z zaplanowanych 100 mld zł) dla prawie 314 tys. firm. O pomoc z PFR przedsiębiorcy mogą się ubiegać tylko raz – sami więc muszą zadecydować, jak rozplanować wykorzystanie środków.

Czytaj także: Spóźniona tarcza 4.0. Co się zmieni dla pracowników i pracodawców?

Dane o bezrobociu to nie wszystko

Na chwilę obecną płynące z gospodarki dane sugerują, że tarcze spełniły swoje główne zadanie – ochroniły miejsca pracy. Stopa bezrobocia rejestrowanego w czerwcu wyniosła 6,1 proc. – więcej niż w poprzednich miesiącach, ale wciąż dużo mniej niż jeszcze przed trzema laty. Również w liczbach bezwzględnych bezrobocie nie szokuje – w urzędach zarejestrowanych jest nieco ponad milion bezrobotnych, mniej niż jeszcze na początku 2019 r.

Czytaj także: Spadek zatrudnienia? Jeszcze nie ma powodu do paniki

Dane z urzędów pracy to jednak tylko wycinek sytuacji na rynku. W marcu i kwietniu (nowszych danych niestety jeszcze nie ma) z ZUS wyrejestrowało się 47,9 tys. cudzoziemców, w zdecydowanej większości z Ukrainy. Jako pierwsi pracę tracili krótkookresowi migranci. Większość z nich wyjechała i nie widać ich w rejestrze. Nie zarejestrowały się też osoby bez prawa do zasiłku: studenci, renciści, emeryci.

To, co jednak najgroźniejsze, a czego dowiemy się zapewne dopiero z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności za II kw. 2020 r., to spadek aktywności zawodowej. Rozbieżność pomiędzy danymi ZUS o spadku liczby zarejestrowanych ubezpieczonych – prawie 173 tys. mniej niż w lutym – a wzrostem bezrobocia może też oznaczać, że część osób nie podjęła się poszukiwania pracy. Zjawisko to może dotyczyć np. rodziców małych dzieci, którzy musieli im zapewnić opiekę w okresie zamknięcia szkół i przedszkoli, lub tych, którzy nie wierzą w znalezienie teraz pracy w zawodzie: pracowników gastronomii, hotelarstwa i innych tzw. biznesów czasu wolnego. Osobom, które wpadły w bierność zawodową, trudniej będzie szybko wrócić na rynek pracy.

Czytaj także: Tarcza 3.0 nie dla najsłabszych

Wzrost bezrobocia dopiero we wrześniu?

Jest jeszcze jeden czynnik, który może utrudniać wyciąganie wniosków z liczby bezrobotnych. To dodatek solidarnościowy, czyli specjalne świadczenie w wysokości 1,4 tys. zł dla osób, które straciły pracę po 15 marca. Przysługuje od czerwca na okres maksymalnie trzech miesięcy. Wbrew nazwie świadczenie to nie jest dodatkiem do zasiłku dla bezrobotnych – może być pobierane zamiast zasiłku lub razem z nim, ale wówczas łącznie wysokość wsparcia nie może przekroczyć 1,4 tys. zł.

Jeśli więc ktoś na początku czerwca był jeszcze w okresie wypowiedzenia i nie zdążył iść do urzędu pracy przed uchwaleniem przepisów o dodatku – już mu się nie opłaca. Może przez trzy miesiące pobierać dodatek solidarnościowy i zarejestrować się jako bezrobotny dopiero we wrześniu, zwłaszcza że wtedy wzrosną zasiłki. Wówczas przez pierwsze trzy miesiące będzie można pobierać 1,2 tys. zł zasiłku (obecnie to 881,3 zł). Niewykluczone, że wzrost liczby bezrobotnych zaobserwujemy dopiero we wrześniu, kiedy ustaną wypłaty dodatków solidarnościowych, dzieci wrócą do szkół i skończy się zatrudnienie sezonowe w turystyce i rolnictwie.

Czytaj także: Taktyki ratowania turystyki

Wielu branżom wciąż daleko do normalności

Pandemia dotyka różne branże w różnym stopniu. Dla części z nich zaczął się teraz mniej więcej „normalny kryzys” – trochę niższa sprzedaż, trochę większa nieufność banków, być może problemy ze ściąganiem należności lub trudności w pozyskaniu nowych klientów. Z wyjątkiem maseczek i płynu do dezynfekcji przy drzwiach nic, czego nie należałoby się spodziewać w okresie lekkiej recesji lub głębokiego spowolnienia. Jednak dla wielu usług sytuacja jest daleka od normy: wciąż obowiązują obostrzenia, które istotnie zmniejszają możliwość prowadzenia działalności – restauracje, kina, teatry i inne miejsca rozrywki mogą często obsłużyć tylko połowę zwyczajowej liczby klientów. Wiele z nich przy takich obrotach przestaje być rentowna.

Nie odbędzie się, przynajmniej w tradycyjnej formie, większość letnich festiwali i koncernów, które oprócz gwiazd zatrudniały cały szereg obsługi. To w sumie mniej niż 5 proc. polskiego rynku pracy, ale ten segment może odnotować spory spadek zatrudnienia. Dla tych przedsiębiorców, którzy zaklejali co drugie krzesło i rozsuwali stoliki, frustrujące musiały być obrazki z kampanii wyborczej, kiedy tłumy zwolenników różnych kandydatów gromadziły się na placach bez zachowania bezpiecznego dystansu i bardzo często – bez maseczek.

Czytaj także: Odzież w kryzysie

Bon turystyczny uratuje rynek?

Wiele zależy od tego, jak wypadną wakacje. Przez pandemię turyści raczej zostaną w kraju – wyjazd za granicę, zwłaszcza poza obszar Unii Europejskiej, to duża niepewność związana z ewentualnym ponownym opuszczeniem szlabanów, zawieszeniem lotów czy przywróceniem kwarantanny. Nie zachęca też osłabiona waluta. Wakacje w kraju to teoretycznie szansa dla polskiej branży turystycznej, która chciałaby odrobić straconą majówkę, słabszy długi weekend czerwcowy i spadek liczby zagranicznych turystów.

Jednak obawy, zarówno epidemiczne, jak i ekonomiczne, mogą skłonić Polaków do budżetowych wakacji: na działkach, u rodziny, z własnym wyżywieniem, unikając nadmiernych wydatków i najbardziej zatłoczonych miejsc. Czy i w jakim stopniu bon turystyczny, który wprowadzony będzie najwcześniej w drugiej połowie lipca, zachęci do wydatków na krajową turystykę – nie wiadomo. Na razie potencjalnym turystom trudno wydawać pieniądze, których nie mają i nie wiedzą, kiedy dostaną. W branży fala zwolnień, zamknięć i upadłości może zacząć się dopiero po wakacjach, gdy usługodawcy podliczą sezon i uznają go za nieudany.

Czytaj także: Agroturystyka po polsku

Żyć z koronawirusem, a bez dotacji

Pakiet antykryzysowych ulg, dotacji i świadczeń pomógł przedsiębiorcom przetrwać najgorszy okres pandemii. Ponieważ nie ma już wątpliwości, że koronawirus zostanie z nami na dłużej, trzeba nauczyć się z nim żyć – również w wymiarze gospodarczym. Pomijając kwestię bezpieczeństwa finansów publicznych, dotowanie przedsiębiorstw przez kolejne miesiące mogłoby okazać się nieproduktywne w dłuższym okresie.

Gorsza koniunktura zawsze mówi przedsiębiorcom: sprawdzam. Część biznesów musi upaść, by pojawiły się nowe, z lepszym pomysłem czy organizacją, mogące zatrudnić więcej osób czy płacić lepiej niż niewydajni poprzednicy. Pokrzywdzone mogą czuć się branże, które nie mogą wrócić do normalnej działalności ze względu na rygory sanitarne, ale muszą wrócić do standardowych reguł gry, jeżeli chodzi o koszty, składki i podatki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną