Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Budżet na papierze, czyli kreatywna księgowość PiS

„Zakładamy, że dochody będą wyższe od przyjętych w noweli budżetowej 2020 i wyniosą 403,7 mld zł (wzrost o ok. 5,1 mld zł). Wydatki wyniosą 486 mld zł. 82,3 mld zł deficytu pozwoli zabezpieczyć środki na wzmocnienie rozwoju gospodarki dotkniętej Covid-19” – mówił minister finansów Tadeusz Kościński, prezentując budżet 2021. „Zakładamy, że dochody będą wyższe od przyjętych w noweli budżetowej 2020 i wyniosą 403,7 mld zł (wzrost o ok. 5,1 mld zł). Wydatki wyniosą 486 mld zł. 82,3 mld zł deficytu pozwoli zabezpieczyć środki na wzmocnienie rozwoju gospodarki dotkniętej Covid-19” – mówił minister finansów Tadeusz Kościński, prezentując budżet 2021. Ministerstwo Finansów / Twitter
Winą rządu nie jest to, że ratuje gospodarkę pompowaniem pieniędzy, ale że udaje, iż nic nam za to nie grozi. A rzeczywisty stan finansów państwa bardziej ukrywa, niż pokazuje.

Przed wyborami rząd chwalił się, że w 2020 r. wpływy i wydatki państwa będą po raz pierwszy równe, teraz okazuje się, że dziura w tegorocznym budżecie jest największa w historii – wynosi prawie 110 mld zł. Ten rekordowy deficyt nie jest spowodowany wyłącznie pandemią, a w przyszłym roku nie będzie lepiej. Ministerstwo Finansów przewiduje ponad 80 mld zł deficytu.

Czytaj także: Góra długów zamiast zrównoważonego budżetu

Budżet coraz mniej odzwierciedla stan finansów państwa

Wielkością dziury budżetowej w świeżo znowelizowanym budżecie 2020 nie należy się przejmować. Równie dobrze rządzący mogliby zapisać, że wyniesie ona 50 albo 150 mld zł, każda z tych liczb byłaby bowiem nieprawdziwa. Nie odpowiada prawdzie nasze przekonanie, że ustawa budżetowa odzwierciedla stan finansów. Pokazuje wszystkie jego dochody i wydatki. Z każdym rokiem w budżecie zapisywane jest mniej, niż państwo wydaje naprawdę, coraz większą część wydatków wyprowadzając poza ustawę budżetową. Żeby budżet wyglądał lepiej, chociaż coraz mniej odzwierciedlał rzeczywistość.

Większość parlamentarna z zapałem uprawia kreatywną księgowość, która rzeczywisty stan finansów państwa bardziej ukrywa, niż pokazuje. Budżet zrównoważony, którym tak chwalił się premier Mateusz Morawiecki, zrównoważony nie był nawet przed wybuchem pandemii, teraz zaś faktyczna dziura też jest o wiele miliardów większa, niż wynika z nowelizacji. Najważniejsza ustawa, za złamanie której rządowi grozi nawet Trybunał Stanu, wcale nie pokazuje sytuacji finansowej kraju, ale coraz bardziej ją zamazuje i czyni nieprzejrzystą. Ekonomiści to widzą, dla większości wyborców jest to jednak nieczytelne. Wielu wierzy, że finanse są bezpieczne, że ich stabilność nie jest zagrożona.

Czytaj także: Setki miliardów dziury w budżecie? Państwo nie wie, ile wydaje

Budżetowa fikcja. Wydatki większe, niż zapisano

Budżet 2020 nigdy nie był naprawdę zrównoważony. Nie uwzględniał przecież ani dziury w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, która musi być pokrywana z budżetu, ani 13. i 14. emerytury, które schowano w Funduszu Solidarnościowym, przeznaczonym pierwotnie do pomocy osobom niepełnosprawnym. Niedawno posłowie zdecydowali, że nawet realizowane przez państwo inwestycje nie będą zapisywane w budżecie. Po co ta fikcja? Żeby na papierze prezentowało się lepiej, bez deficytu.

Po wybuchu pandemii państwo, podobnie jak rządy innych krajów, musiało ratować gospodarkę, która znalazła się w czarnej dziurze z powodu lockdownu – zadekretowanego przecież przez rząd, niezawinionego przez przedsiębiorstwa, nagle pozbawione możliwości zarabiania. Uchwalano kolejne bardzo kosztowne tarcze. Ta, za którą odpowiadał Bank Gospodarstwa Krajowego, zawierała wsparcie o wartości 100 mld zł, Polski Fundusz Rozwoju rozdysponował następne 100 mld zł. Wyemitowane przez niego obligacje kupił Narodowy Bank Polski. Znów coraz częściej mówimy, że państwo drukuje puste pieniądze, co grozi jeszcze wyższą inflacją.

Nikt nie kwestionuje konieczności pomocy, swoje gospodarki ogromnymi pieniędzmi ratują wszyscy. Jednak inne europejskie kraje zapisują te wydatki w budżetach, a Polska większą ich część próbuje ukrywać, nie wpisując do ustawy. Znacznej części kosztów obu tarcz rząd PiS do znowelizowanego budżetu nie wpisał. Faktyczny deficyt nie wyniesie więc niemal 110 mld zł, ale będzie co najmniej dwa razy większy! Zarówno szacunki OECD, jak i polskich ekonomistów mówią o 240 i więcej miliardów złotych. Przy kurczących się dochodach państwa.

Rząd nie myśli nawet o najbliższej przyszłości

Winą rządu nie jest to, że ratuje gospodarkę pompowaniem do niej pieniędzy, ale że udaje, iż nic nam za to nie grozi, bo przecież pompują wszyscy. Oraz że nie chce pokazać rzeczywistego stanu finansów całego państwa, nie tylko budżetu centralnego. Krótko mówiąc: rząd nie myśli o przyszłości kraju. Nie tej za 10 czy 20 lat, ale tej najbliższej, po pandemii.

Czytaj także: Mamy najgłębszą recesję od 1990 r., ale się podniesiemy?

Wszystkie rządy próbują ratować swoje gospodarki, wszystkie się na ten cel zadłużają. Warto jednak pamiętać, że te, których stan finansów jest lepszy, pożyczają pieniądze taniej. Te, które zadłużone są nadmiernie, jak Polska, płacą za to drożej. Przeciętne odsetki od pożyczonych pieniędzy w krajach UE wynoszą 2 proc. rocznie, u nas – 3 proc. Im szybciej będziemy się zadłużać, tym ten koszt będzie wyższy, bo w oczach tzw. rynków, od których pożyczamy, zaczynamy tracić wiarygodność. To nie znaczy, że państwo ma gospodarce nie pomagać. Problem w tym, że zbyt wiele wydatków naszego rządu nie służy ani rozwojowi, ani wsparciu gospodarki, tylko celom wyborczym, umocnieniu władzy partii rządzącej.

Coraz częściej słychać głosy, że inne kraje są zadłużone o wiele bardziej niż Polska, więc hulaj dusza, powinniśmy wydawać jeszcze więcej. Tyle że te kraje, którym zazdrościmy dobrobytu i państwa opiekuńczego, jak Szwecja czy Dania, dług publiczny mają o wiele mniejszy. Prowadzą politykę odpowiedzialną, dzięki której wydatki rządu, nawet teraz, nie wyprzedzają aż tak dochodów jak w Polsce. Tym zaś, które zadłużone są o wiele bardziej niż my – czyli Włochom, Grecji, Portugalii – raczej nie mamy czego zazdrościć, a ich sytuacja po pandemii może być jeszcze gorsza.

Czytaj także: Rachunki za pandemię

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną