Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Góra długów zamiast zrównoważonego budżetu

Minister finansów Tadeusz Kościński w Sejmie Minister finansów Tadeusz Kościński w Sejmie Mateusz Włodarczyk / Forum
Deficyt budżetowy ma w tym roku przekroczyć 100 mld zł, ale rzeczywisty koszt walki z kryzysem będzie dużo wyższy.

Zgodnie z zaprezentowanym dzisiaj projektem nowelizacji budżetu deficyt w tym roku wyniesie aż 109 mld zł. Przed pandemią w ogóle go nie planowano, a budżet miał być zrównoważony. Sama kwota ponad 100 mld zł robi wrażenie, ale jej skalę warto zestawić z dochodami i wydatkami państwa. Dochody szacowane są teraz na niespełna 400 mld zł, a wydatki na nieco ponad 500 mld zł. Oznacza to, że ponad jedną piątą wydatków trzeba będzie sfinansować, pożyczając pieniądze.

Czytaj także: Setki miliardów dziury w budżecie? Państwo nie wie, ile wydaje

Jeszcze większa dziura

Jednak w rzeczywistości kwota deficytu jest znacznie większa, bo obejmuje również wydatki ponoszone przez Bank Gospodarstwa Krajowego (kolejne 100 mld zł) i przez Polski Fundusz Rozwoju w ramach tarczy finansowej (zapewne 50–60 mld zł). Dzięki takim zabiegom nie zostaną przekroczone oficjalnie progi ostrożnościowe, ale pożyczone pieniądze w cudowny sposób nie znikną ze statystyk.

Odnajdziemy je na przykład w danych Eurostatu. Według unijnego urzędu statystycznego już w pierwszym kwartale tego roku deficyt budżetowy sektora rządowego i samorządowego Polski wyniósł aż 4,1 proc. PKB. Był znacznie wyższy od średniej unijnej (2,3 proc.). A przecież prawdziwe tąpnięcie gospodarcze nastąpiło w drugim kwartale, gdy nasz PKB skurczył się, zgodnie ze wstępnymi danymi GUS, o ponad 8 proc.

Reklama