„Sześć lat w piekle” Daniela Obajtka. Wójtowi Pcimia było w tym piekle po drodze, teraz się żali
Już sam tytuł wywiadu chwyta za gardło: „Dziękuję Bogu, że już nie jestem prezesem Orlenu. Wytrzymałem w tym piekle 6 lat”. Okazuje się, że wójt Pcimia wstąpił do piekła, bo po drodze mu było, ale Bóg łaskawy zmiłował się nad nim. Przez te sześć lat diabły sypały mu do portfela miliony złotych, ale on to dzielnie znosił, bo nie dla pieniędzy zgodził się na tę robotę. A zresztą, każdemu prezesowi w historii Orlenu tyle płacono, a tylko do niego są dziś o to pretensje. Nie wiadomo dlaczego.
Czytaj także: Daniel „żegnaj” Obajtek pieniądze liczyć umie. Ale NIK znalazł 5 mld manka
Herkulesowa praca, sumienie czyste, pretensje nieuzasadnione
To znaczy wiadomo, bo Obajtek jest przekonany, że nowa władza chce z niego zrobić kozła ofiarnego, bo był pierwszym, który nie bał się roboty i solidnie ją wykonywał. Jest poirytowany, że minister Budka nic nie robi, tylko wyciąga w kółko jakieś kwity i udowadnia mu nadużycia i życie ponad stan. Że latał wynajętym odrzutowcem albo wybielał sobie zęby na koszt firmy. A co miał sobie wybielać? Sumienie? To przecież ma czyste. Wszystko, co robił, robił legalnie, więc śpi spokojnie w jednej ze swoich nieruchomości w Małopolsce. Nie uciekł z Polski, jak sugerują niektórzy.
Robota prezesa Orlenu była herkulesowa, a teraz wszyscy go za to ścigają. Gdyby wiedział, że to się tak skończy, nie podjąłby się tego – przekonuje rozżalony. Ta deklaracja może się nie spodobać prezesowi Kaczyńskiemu i kto wie, czy nie wpłynie na jego pozycję w wyścigu o kolejną synekurę – mandat europosła.