Rynek

Poczta Polska pod kreską. Winna pandemia czy wybory?

Placówka pocztowa w Olsztynie Placówka pocztowa w Olsztynie Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
70 mln zł dziury w budżecie za nieprzeprowadzone wybory, uruchomienie programu dobrowolnych odejść, wstrzymanie premii – Poczta Polska ma kłopoty. Oficjalnie przez pandemię.

Poczta Polska to największy polski pracodawca zatrudniający ponad 80 tys. osób na umowy o pracę. Średnia wieku to tutaj 45 lat. Związki zawodowe do 5 października mają zaopiniować plan dobrowolnych odejść, skierowany do pracowników administracji i „osób, które posiadają podwójne źródło dochodów”, a więc głównie emerytów.

Czytaj też: Haracz na władzę. Kto i ile płaci partii Kaczyńskiego

Firma zachęca: odejdź sam

Byłaby to kolejna, już siódma edycja programu (sześć miało miejsce w latach 2012–16). W tym roku uprawnienia emerytalne nabędzie ok. 3 tys. pocztowców, ale niewykluczone, że program obejmie większą liczbę osób. Redukcje mają przede wszystkim zmniejszyć obciążenia budżetu Poczty Polskiej: wynagrodzenia i świadczenia na rzecz pracowników stanowią blisko 70 proc. kosztów.

Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty, największej obok NSZZ „Solidarność” organizacji związkowej zrzeszającej pocztowców, projekt regulaminu dotyczący programu odejść dostał do wglądu kilka dni temu. – I co charakterystyczne, pracodawca nie określił w nim celu, który chce osiągnąć, a zwykle przy konsultacji ze związkami podaje, że chciałby, by z firmy odeszło tysiąc czy dwa tysiące pracowników. Tutaj wskazano nam grupę, ale nie ma słowa o liczbie – przyznaje Redmer.

Odprawa dla osób zatrudnionych w spółce krócej niż dwa lata wynosiłaby jednomiesięczne wynagrodzenie, od dwóch do ośmiu lat – dwumiesięczne, powyżej ośmiu – trzymiesięczne. Odszkodowanie to trzy pensje, jeśli ktoś odejdzie z pracy do 30 listopada, bądź jedna, jeśli do 31 grudnia.

Nie jest to zbyt atrakcyjne, zwłaszcza jeśli się słyszy o takich programach w innych firmach, zobaczymy więc, co z tego wyniknie. Moim zdaniem generalnie problem polega na tym, że pracownicy i związkowcy nie są informowani o sytuacji ekonomicznej firmy. Nie wiemy więc, jaka jest, choć zakładam, że skoro zarząd spółki decyduje się na program odejść, to ma pieniądze na odprawy, które musi wypłacić – mówi związkowiec.

Czytaj też: Jak pracują listonosze? Wyborów nie przeprowadzą

70 mln zł wyborczej dziury

Pandemia spowodowała spadek liczby nadawanych przesyłek listowych – około dwukrotnie większy od zakładanego. W pierwszym półroczu wolumen usług listowych i przesyłek reklamowych zmniejszył się łącznie o blisko 22 proc., podczas gdy szacunki zakładały spadek ok. 10-proc. – Środki, które spółka dostała i o które ubiega się w ramach przepisów tarczy antykryzysowej 4.0, nie zrekompensowały w pełni spadku przychodów – przyznaje rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek.

Wyrwą w budżecie, którego spółka nie ujawnia, zasłaniając się tajemnicą handlową, jest dziura w postaci 70 mln zł wydanych na organizację wyborów, które się nie odbyły. Wrześniowy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie jest jednoznaczny: decyzja premiera Mateusza Morawieckiego zobowiązująca Pocztę Polską do przygotowania w maju wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym rażąco naruszyła prawo. Kilka dni potem poczta skierowała do Krajowego Biura Wyborczego wezwanie do zapłaty, czyli mówiąc wprost – wystąpiła o zwrot 70 mln zł.

Nie komentujemy wyroku WSA do czasu otrzymania pisemnego uzasadnienia, które zgodnie z przepisami ma zostać doręczone w terminie 30 dni od ogłoszenia. Po zapoznaniu się z uzasadnieniem nieprawomocnego jeszcze wyroku podejmiemy stosowne kroki, nie wykluczając wniesienia środka odwoławczego – mówi „Polityce” Justyna Siwek.

Czytaj też: Z życia listonosza

Listonosz bez premii?

Jeżeli tych pieniędzy nie dostaniemy, to zgodnie z kodeksem spółek handlowych zarząd ponosi odpowiedzialność za gospodarowanie mieniem spółki. Wszyscy widzieliśmy w mediach skany pism dotyczących wyborów podpisanych przez obecny zarząd Poczty Polskiej, więc tym osobom grożą zarzuty, no chyba, że zostanie przyjęta ustawa bezkarnościowa. Ale sam słyszałem komentarze do wyroku WSA, że premier Morawiecki podżegał Pocztę Polską do przestępstwa – przyznaje Sławomir Redmer.

Na razie związki przyglądają się sytuacji. W sierpniu 49 organizacji (na 51) negatywnie zaopiniowało decyzję zarządu dotyczącą wstrzymania premii za sierpień. W czerwcu najpierw zapadła decyzja o obniżce wynagrodzeń zarządu o 10 proc., kadrze menedżerskiej wysokiego i średniego szczebla (ok. 250 osób) o 5 proc., a pracownikom o 1, ale po otrzymaniu wsparcia z tarczy wycofano się z tego.

Wtedy można było mieć poczucie, że zarząd rozumie solidarność z szeregowymi pracownikami. Ale brak premii uderza w tych na samym dole. Zarobki zarządu i kadry menedżerskiej nie są tajne, ci pierwsi dostają po ok. 45 tys., menedżerowie 20–25 tys. Oni braku premii nie odczują. Odczuje to listonosz, który zarabia najniższą krajową, obecnie wynoszącą 2,6 tys. zł – mówią związkowcy, którzy jak na razie dostali zapewnienie, że we wrześniu premie będą, a wstrzymanie ich wypłat było jednorazowe.

Czytaj też: Los listonosza

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną