Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Coraz większy bałagan ze szczepionkami, rząd szuka winnych

Szczepienia na koronawirusa w Poznaniu Szczepienia na koronawirusa w Poznaniu Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Do końca kwartału do Polski dotrze 6 mln dawek, co umożliwi zaszczepienie 3 mln osób. Rosną obawy, że wiele szczepionek się zmarnuje. Rząd wini szpitale.

Do piątku pacjentów z grupy „0”, czyli głównie medyków, szczepią tylko tzw. szpitale węzłowe – największe, których jest w kraju 509. Mimo to logistyka, podobnie jak samo tempo szczepień, szwankuje. Od końca grudnia udało się zaszczepić niewiele ponad 300 tys. osób. Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel uważa, że to wina szpitali, ponieważ nie pracują w soboty i niedziele. Nie wyjaśnił, kto miałby to robić, skoro nawet w tygodniu lekarzy i pielęgniarek dramatycznie brakuje.

Czytaj też: Kto ma szanse się zaszczepić do końca marca

Co będzie po 15 stycznia?

Tak naprawdę przede wszystkim brakuje precyzyjnego planu i sprawnej logistyki. Bez tego liczba zutylizowanych, niewykorzystanych w terminie szczepionek będzie rosła. Po dostarczeniu ich do punktu szczepień trzeba je bowiem wykorzystać w ciągu kilku dni. Po otwarciu ampułki, w której znajduje się sześć dawek – w ciągu kilku godzin, potem staną się bezwartościowe. To nie jest mało czasu, jeśli system działa sprawnie.

Żeby żadna dawka się nie zmarnowała, najpierw trzeba umówić i przygotować pacjentów, którzy zostaną zaszczepieni, potem dopiero otwierać ampułkę. Z rezerwą na tych, którzy mogą mieć przeciwwskazania. A zbyt często dzieje się odwrotnie. Szpital najpierw nie wie dokładnie, ile szczepionek dostanie i w jakim dokładnie terminie zostaną przywiezione, a potem – gdy kurier dostarczy już rozmrożone – dopiero nerwowo zabiega o pacjentów. 818 dawek zmarnowało się, mimo że trafiły do dużych szpitali w wielkich aglomeracjach. Co będzie po 15 stycznia, gdy szczepić zacznie prawie 6 tys.

Reklama