Czym można się wyróżnić w walce o klientów kupujących w sklepie np. wodę? Niektórzy producenci próbują do tego wykorzystać butelki. Coraz częściej pojawiają się na nich napisy, takie jak „Jestem z rPET”, „Jestem z innej butelki” albo „Nadaję się do recyklingu”. Skrót rPET oznacza, że butelka została wykonana z recyklatu, czyli przetworzonego plastiku, poddanego recyklingowi. Jest zatem bardziej przyjazna środowisku niż butelki konkurencji, która na razie takiego recyklatu nie używa. Zwłaszcza duże koncerny odkryły, że coraz głośniejsza debata na temat szkodliwości plastiku może im poważnie zaszkodzić. Starają się więc pokazać klientom, że reagują na krytykę i wykorzystują surowiec pochodzący ze zużytych opakowań. Tak aby nie lądował w morzach i oceanach, w spalarniach i na wysypiskach.
Na razie robią to z własnej inicjatywy. Zgodnie z unijnymi wymogami dopiero w 2025 r. nowe opakowania plastikowe będą musiały być przynajmniej w 25 proc. wykonane z recyklatu, a pięć lat później – w 30 proc. Jednak część koncernów deklaruje, że już za kilka lat sto procent używanych przez nich butelek będzie składać się wyłącznie z recyklatu. Wkrótce zapewne także mniejsze firmy złożą podobne obietnice. Niestety, Polska do tej proekologicznej rewolucji jest nieprzygotowana.
– Z jednej strony opakowania z tworzyw sztucznych, szkła, papieru nie wracają do obiegu, powiększając wysypiska śmieci lub, co gorsza, zanieczyszczają środowisko, a z drugiej strony firmy recyklingowe nie mają surowca do produkcji, bo niedofinansowany system zbierania, segregacji, doczyszczania i recyklingu jest niewydolny. Bardzo ciężko nam pozyskać surowiec do produkcji. Ceny butelek PET, HDPE czy folii z polietylenu są najwyższe w historii – tłumaczy Szymon Dziak-Czekan, prezes Stowarzyszenia Polski Recykling.