Rosyjskie mrożonki
Rosyjskie mrożonki. PiS tropi oligarchów i nie bardzo mu wychodzi
Majątek skonfiskowany w krajach zachodniej Europy obywatelom Rosji, którzy trafili na listę objętych sankcjami, idzie już w miliardy euro. A tropiciele jachtów, nieruchomości i innych składników nieprzyzwoitego bogactwa putinowskiej elity prześcigają się w deklaracjach, że to dopiero początek. To się podoba, opinia publiczna bije brawo. Premier Mateusz Morawiecki nie chciał więc być gorszy. Przyznał, że wprawdzie jachtów oligarchów próżno u nas szukać, ale są np. nieruchomości oraz aktywa finansowe. Kilkanaście dni później w Sejmie wiceminister finansów Sebastian Skuza ujawnił, że nałożone przez Unię Europejską sankcje pozwoliły na zamrożenie 160 mln zł. Głównie na rachunkach bankowych.
Polski rząd na razie „mrozi”, ale nie konfiskuje, gdyż do tego – jak twierdzi wbrew opinii większości prawniczych autorytetów – niezbędna jest zmiana konstytucji. A na to nie ma szans.Pod koniec marca rzecznik rządu Piotr Müller ogłosił, że przygotowany został projekt ustawy pozwalającej na blokowanie majątków podmiotów, które „przyczyniają się do wspierania rosyjskiej inwazji na Ukrainę”. Przestrzegł również, że kara za niewykonanie decyzji o zamrożeniu majątku sięgnie nawet 20 mln zł.
Na szczegółowe pytania – m.in. o to, jak ustalić pochodzenie aktywów, co konkretnie oznacza przyczynianie się do inwazji, kto będzie o tym decydował, co z polskimi pracownikami oraz kontrahentami wciągniętych na czarną listę podmiotów – wysłane do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Aktywów Państwowych POLITYKA, rzecz jasna, nie dostała odpowiedzi.
Sankcje na Rosję, Polacy bez pracy
Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że aktualnie działa w Polsce niemal 1100 firm, które można określić jako związane z kapitałem rosyjskim.