Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy od 2019 r. letnie wakacje będzie można spędzić bez martwienia się o ograniczenia w podróżowaniu, rejestracje na granicach, testy, a nawet maseczki. Kraje i firmy żyjące z turystyki liczą, że ludzie będą nadrabiać stracone wakacje. Najpewniej mają rację, co wcale nie jest dobrą wiadomością dla turystów.
Czytaj także: Wakacje z ratami i drożyzną. To będzie sezon inny niż wszystkie
Choć Grecja, Turcja czy Egipt, a w mniejszym stopniu Hiszpania lub Włochy, nawet w dwóch ubiegłych latach starały się jak najbardziej ułatwiać podróże, to pandemia mocno wpłynęła na wybór kierunków. Turyści chętniej zostawali w kraju z prostego powodu: brak konieczności przekraczania granicy gwarantował znacznie większą przewidywalność. W podróżach międzynarodowych nie dało się przewidzieć, czy i kiedy przepisy zostaną zmienione, zwłaszcza w przypadku wyjazdów poza Unię.
W 2022 r. rynek wraca jednak do normy – w rezerwacjach przodują te same kraje co przed pandemią, czyli Turcja i Grecja. Coraz popularniejsza jest Chorwacja, w pewnej mierze dzięki ofensywie LOT, który wzmacnia swoją pozycję na tej wcześniej lotniczo niszowej trasie. Ale choć kierunki będą z grubsza podobne co trzy lata temu, to efekty pandemii odczujemy w cenach i nieuniknionych utrudnieniach.
Turcja, Grecja i Egipt wracają do łask
Dane, którymi dzielą się biura podróży, wskazują, że pandemia nie wpłynie istotnie i długoterminowo na zmianę preferencji turystów co do kierunków wyjazdów. Letnie wakacje to nadal przede wszystkim plaże w Turcji, Grecji, potem Egipcie, Bułgarii czy Hiszpanii.