Wungla nie zabraknie, gorzej z węglem. PiS kupuje byle co i płaci jak za zboże
W ostatnich dniach dwóch wybitnych ekspertów wypowiedziało się w sprawie rzeczonego węgla. Adam Glapiński, prezes NBP, oświadczył z właściwą sobie swadą, że wungla* nie zabraknie. Zatoczył przy tej okazji ramionami wielki okrąg, co miało znaczyć, że będzie go naprawdę bardzo dużo. Wyśmiał wszystkich, którzy nadciągający okres grzewczy widzą na czarno, co przecież byłoby w tym przypadku kolorem najbardziej pożądanym. I zganił, że sieją panikę.
Z kolei Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności, bije na alarm, że w gospodarstwach domowych tej zimy będzie brakować ok. 3 mln ton surowca do pieców, czyli do ogrzania naszych domów i gotowania strawy.
Choć to wbrew logice i chłopskiemu rozumowi, to w moim przekonaniu obie strony sporu mają rację.
Czytaj też: Domy są niedocieplone, a rachunki rosną. Zima będzie nieznośna
Po tani węgiel do Morawieckiego
Czym bliżej jesieni, a zaraz po niej nieuchronnej zimy, tym więcej węgla fedrujemy – werbalnie, w pouczającej gadaninie, zażartych dyskusjach i połajankach. W deklaracjach i zapewnieniach, że go nie zabraknie, premiera i jego ministrów wyprzedził właśnie prezes Glapiński, który wyszydził wszystkich, którzy myślą inaczej niż on – znany ekspert także od węgla. Gdyby bankowo rządowe zaklinania rzeczywistości stały się ciałem, moglibyśmy spać spokojnie. Zimę spędzilibyśmy w przytulnym domowym ciepełku, z silnym przekonaniem, że choćby z racji ciepełka niebawem znowu zagłosujemy na PiS. Niestety...
Zmartwiony nadciągającym czasem jest wspomniany Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, wiernej do tej pory Jarosławowi Kaczyńskiemu i rządowi.