Inflacja rośnie wyjątkowo konsekwentnie i dotyczy już całej gospodarki. Rada Polityki Pieniężnej wydaje się całkowicie zdezorientowana. Czy sięgającej 20 proc. inflacji doczekamy już w tym, czy też na początku przyszłego roku?
„Płaskowyżu inflacyjnego” na horyzoncie brak
Październik był miesiącem wyjątkowo trudnym, bo gdy dalej drożały żywność i energia, do czego jesteśmy już przyzwyczajeni, podwyżki powróciły też na stacje paliw. Tam po uldze w sierpniu i wrześniu ceny znowu wyraźnie wzrosły. A to fatalny sygnał, bo drożejąca benzyna i olej napędowy w kolejnych tygodniach przełożą się na jeszcze wyższe ceny różnych towarów i usług.
Łatwo zapomnieć, że przecież rządzący i prezes Narodowego Banku Polskiego obiecywali nam szczyt inflacyjny latem i tańszą jesień. Mówili o tzw. płaskowyżu inflacyjnym. Tymczasem my wciąż się wspinamy, a szczytu ani nawet owego wypłaszczenia nie widać. Jedyna dobra informacja to spadki cen gazu na rynku europejskim. Nie wiadomo jednak, czy trwałe, bo przecież mamy do czynienia z wyjątkowo ciepłym październikiem, dzięki któremu zużycie tego surowca jest wyjątkowo niskie. Co będzie, gdy temperatury w końcu spadną?
Czytaj także: Inflacja, skąpflacja, skurczflacja. Chałupnicze metody łagodzenia drożyzny
RPP – targana konfliktami i bez strategii
Rada Polityki Pieniężnej, zapewne głosami członków nominowanych przez Sejm i prezydenta, czyli PiS, wstrzymała na razie dalsze podwyżki stóp procentowych. Trwa już otwarty konflikt między szefem NBP a resztą członków z nadania PiS oraz trójką przedstawicieli Senatu, czyli opozycji. Trudno w takich warunkach liczyć na to, że Rada będzie miała jakąkolwiek strategię walki z inflacją. Czeka ponoć na dalsze analizy z NBP przed podjęciem decyzji. Oby tylko były choć trochę trafniejsze od poprzednich.
Firmy nie zrezygnują z podwyżek
Tymczasem wiele firm wysyła jasne sygnały: podwyższają ceny o tyle, o ile mogą, by nie stracić klientów. Kolejne podwyżki zaś opóźniają, ale z pewnością z nich nie rezygnują. O ile drobne przedsiębiorstwa mają nadzieję na ograniczenie eksplozji cen energii, co obiecał rząd, o tyle duże spółki zakładają, że żadnej pomocy nie uzyskają. Skoro muszą sobie radzić same, pozostaje im tylko testowanie wytrzymałości konsumentów. I w takim nastroju zmierzamy do Bożego Narodzenia. Już wkrótce wszyscy będziemy mieli dylemat: kupować przed świętami, czy czekać na wyprzedaże poświąteczne, gdy nowy rok przywita nas zapewne kolejną falą drożyzny.
Czytaj także: Inflacja bazowa przekracza próg 10 proc. Ceny będą rosły jeszcze szybciej