Hotele cumują w portach
Hotele cumują w portach. Dlaczego nie wszyscy się z tego cieszą?
Z nabrzeża widać foki nurkujące w portowym basenie. Choć to Hel, nie chodzi o zwierzaki z fokarium, ale żyjące na wolności. Skierowane na południowy zachód nabrzeże helskiego portu z jednej strony sąsiaduje z wodą, z drugiej z atrakcjami turystycznymi miasteczka. Trudno na polskim wybrzeżu o podobne miejsce. Aż dziw, że to wciąż straszy zdewastowanymi budynkami po upadłej dwie dekady temu przetwórni ryb. Ale rudery mają wkrótce zniknąć, a powstać luksusowy hotel. Dlaczego nie wszyscy się z tego cieszą?
Alarm podniósł Ryszard Groenwald, helski przedsiębiorca i właściciel 7 dużych kutrów. Występuje w roli reprezentanta środowiska rybackiego. Niektórzy wytykają, że działa w interesie własnym, bo zwyczajowo to jego kutry cumują przy Nabrzeżu Wyładunkowym, przy którym ma stanąć hotel. „Wyładunkowe” jest ono już tylko z nazwy. Wyładunki odbywają się w innym miejscu. Ale w najgorsze sztormy to nabrzeże jest najbezpieczniejszym miejscem postoju.
Właśnie przy nim straszą budynki po przetwórni ryb. Ich właścicielem (ściślej dzierżawcą wieczystym) jest spółka W.T.I. T. Obrycki W. Midak z Warszawy, która kupiła nieruchomość kilkanaście lat temu na przetargu od syndyka. W.T.I. to tzw. deweloper gruntowy – zarabia na tym, że dobrze kupił i wziął na siebie trud uzyskania dokumentów oraz zgód niezbędnych, by rozpocząć budowę. Wtedy szuka inwestora docelowego zwanego też strategicznym.
Spółka W.T.I. aktualnie stara się o pozwolenie na budowę u wojewody pomorskiego. Wcześniej, w 2018 r., otrzymała od burmistrza Helu decyzję o warunkach zabudowy (tzw. wuzetkę). Decyzja obejmuje rozbiórkę istniejących budynków i budowę obiektu „usługowego zakwaterowania turystycznego i rekreacyjnego wraz z infrastrukturą towarzyszącą”. Inwestor może zabudować 67 proc.