Prawie 350 mld dol. – tyle może kosztować odbudowa Ukrainy według szacunków Banku Światowego. Tymczasem same władze ukraińskie podają kwotę ponad dwa razy wyższą: aż 750 mld dol. Bez względu na to, ile naprawdę trzeba będzie wydać, czeka nas zadanie o rozmiarach gigantycznych. Polski Instytut Ekonomiczny spróbował wyciągnąć wnioski z poprzednich tego typu przedsięwzięć. Na przykład na odbudowę Iraku w latach 2003–11 przeznaczono 220 mld dol., a rekonstrukcja Afganistanu przez 20 lat, do powrotu talibów, pochłonęła ponad 150 mld dol. Jednak w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z procesami ściśle kontrolowanymi przez Stany Zjednoczone, a ich efekty okazały się, delikatnie mówiąc, dalekie od oczekiwań.
Czytaj także: Wizje odbudowy Ukrainy. Polskie firmy już biegną po kontrakty
Amerykańsko-europejskie napięcia
Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego zwracają uwagę na interesującą i na razie raczej pomijaną kwestię. Ukraina po wojnie, w dziś niemożliwych do określenia granicach, może stać się polem napięć amerykańsko-europejskich. Z jednej strony celem Unii będzie stworzenie z Ukrainy państwa jak najbliższego standardom wspólnego rynku, nawet jeśli trudno sobie wyobrazić pełne członkostwo tego kraju we Wspólnocie bez okresu przejściowego. Ale przecież Amerykanie dziś nie po to tak bardzo pomagają Ukrainie i politycznie, i militarnie, aby stracić zainteresowanie nią po wojnie. Przeciwnie, dla Stanów Zjednoczonych Ukraina ma być kluczowym sojusznikiem i ważnym partnerem gospodarczym. Jakikolwiek międzynarodowy plan odbudowy Ukrainy będzie musiał zatem okazać się kompromisem między Brukselą a Waszyngtonem.