Przypomnijmy: kiedy po żniwach minister rolnictwa zachęcał do przetrzymania zboża, za tonę pszenicy w skupie można było dostać ok. 1,6 tys. zł, teraz – blisko połowę mniej. Polskie magazyny pełne są za to zboża z Ukrainy, które przekracza unijne granice bez cła. Polska miała być krajem tranzytowym dla eksportu zboża z Ukrainy, ale niemal wszystko zostaje u nas.
Przez kraj przelała się fala protestów przeciwko takiemu stanowi. Zaczęło się już po ubiegłorocznych żniwach, gdy AgroUnia Michała Kołodziejczaka rozsypała worki ze zbożem w Hrubieszowie pod drzwiami biura poselskiego wicepremiera Jacka Sasina. Później były protesty w kilku innych miejscowościach, m.in. w Chełmie i Dorohusku, gdzie grupa Oszukana Wieś blokowała przejście graniczne z Ukrainą.
W trakcie V Europejskie Forum Rolniczego w podwarszawskiej Jasionce minister Kowalczyk i i towarzyszący mu unijny komisarz do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski zostali obrzuceni jajkami. Były okrzyki: „Judasze, złodzieje!”. Wśród protestujących można było zauważyć członków AgroUnii, a także Konfederacji.
Czytaj też: Na polach kiełkuje złość, protesty rolników rozlewają się po kraju. Władza nie wie, co robić
Dymisja w dzień przyjazdu Zełenskiego
Minister rolnictwa próbował jakoś uratować swoją reputację, podpisując porozumienie z rolnikami 29 marca. Dokument liczy 11 pkt, a do najważniejszych należy przywrócenie ceł oraz wprowadzenia kaucji na tranzyt i na artykuły rolno-spożywcze z Ukrainy do poziomu równowagi cenowej z cenami na rynku polskim, wprowadzenie „tarczy dla branży rolno-spożywczej” w wysokości co najmniej 10 mld zł oraz zdjęcie z polskiego rynku, do końca czerwca 2023 r.