Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Tędy nie pojedziemy

Pomylone tory. Mogło dojść do katastrofy, kilka razy z rzędu. PKP szukają kozła

PKP próbują zrzucić z siebie winę za chaos. Tymczasem przepisy są jasne. PKP próbują zrzucić z siebie winę za chaos. Tymczasem przepisy są jasne. Marcin Bondarowicz
Ostatnio kilkukrotnie pociągi skierowano na niewłaściwe tory, szczęśliwie udało się uniknąć katastrof. Rządowa spółka PKP PLK tłumaczy, że chaosowi na torach winna jest opozycja. A dokładnie jej pociągi.
Dworzec Warszawa Zachodnia, którego przebudowa powoduje opóźnienia i chaos na torach.Tomasz Jastrzębowski/Reporter Dworzec Warszawa Zachodnia, którego przebudowa powoduje opóźnienia i chaos na torach.

Tomasz Gidelski ma znowu pracowity czas. Jako prezes Stowarzyszenia Przyjazna i Bezpieczna Kolej od siedmiu lat stara się reprezentować interesy pasażerów. Teraz apeluje do Ministerstwa Infrastruktury i Urzędu Transportu Kolejowego, żeby wreszcie ukarano odpowiedzialnych za warszawski chaos. Gidelski od lat jeździ codziennie do pracy pociągami – kursując między Łodzią a Warszawą, przy okazji relacjonuje doświadczenia podróżnych.

Znam wiele osób, które wolą się porozumieć i w kilkoro jeździć jednym samochodem zamiast pociągami. Tak jest taniej i pewniej. Dziś nawet 40-minutowy zapas czasu przy planowaniu podróży nie gwarantuje punktualnego dotarcia do szkoły czy pracy. A przecież w trakcie długiego remontu trasy między Warszawą a Łodzią obiecywano nam w finale przejazd w 70 minut. Potem okazało się, że tyle jeździł jeden jedyny pociąg dziennie i to zaledwie przez pół roku. Teraz część pociągów wyjeżdża opóźnionych już z Łodzi, bo na stacji Kaliska brakuje torów postojowych. Jednak największym problemem jest przebudowa dworca Warszawa Zachodnia – opowiada Gidelski.

Nie ma w Polsce drugiej tak ruchliwej i newralgicznej stacji. Jej przebudowa ciągnie się od 2020 r. Miała zakończyć się pod koniec bieżącego roku, ale już wiadomo, że z powodu opóźnień potrwa przynajmniej kilka miesięcy dłużej. To inwestycja bez precedensu, warta ponad 2 mld zł. Pasażerowie przyzwyczaili się już nawet do utrudnień przy dojściu na perony, do nieustannych zmian w rozkładach, do regularnych awarii systemu sterowania ruchem czy do kierowania niektórych składów na inne dworce w stolicy. Jednak to, co stało się w połowie marca, zszokowało nawet tych najbardziej cierpliwych i wyrozumiałych.

Po wiosennej zmianie rozkładu jazdy miało być lepiej. Niestety szybko okazało się, że opóźnienia są jeszcze większe niż wcześniej, a dyżurni ruchu sobie nie radzą.

Polityka 17.2023 (3411) z dnia 18.04.2023; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Tędy nie pojedziemy"
Reklama