Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

CD Projekt zwalnia, Techland sprzedany. Nerwowo w polskiej branży gier

Keanu Reeves, kadr z gry „Cyberpunk 2077” Keanu Reeves, kadr z gry „Cyberpunk 2077” CD Projekt
Polski gamedev osiągnął rekordowe przychody, dlaczego więc przed CD Projekt Red rekordowe zwolnienia, a chiński inwestor wykupił Techland za rekordową kwotę?

Ponad 15 tys. pracowników, niemal 500 studiów i wydawców, 6 mld zł przychodu – to najważniejsze liczby z lipcowego raportu „The Game Industry of Poland”. Gdy globalny rynek doświadczał spadków, polski gamedev wyprzedził – pod względem zatrudnienia – branżę niemiecką, a być może także francuską. Jest on w dodatku silnie sfeminizowany (24 proc.) i umiędzynarodowiony (już co siódmy twórca polskich gier to obcokrajowiec).

Dobre dane nie powinny jednak przesłaniać negatywnych trendów. Nie mogąc nadążyć za rosnącymi kosztami produkcji i promocji, coraz więcej polskich studiów przechodzi w zagraniczne ręce (przede wszystkim chińskie, do czego wrócimy). Gdy rząd Olafa Scholza zwiększa dotacje dla niemieckiego gamedevu do 70 mln euro rocznie, w Polsce instytucjonalne wsparcie dla branży nadal dopiero raczkuje (rozpisany na 5 mln zł Program Wsparcia Gier Wideo to kropla w morzu potrzeb). Kurz po premierach „Dying Light 2”, „Cyberpunk 2077” czy „Outriders” opadł, a na horyzoncie nie widać kolejnych krajowych gier AAA (jak w branży określa się blockbustery). W dodatku wyczerpało się źródełko, z którego finansowano nowe przedsięwzięcia: giełda.

Kac po „Cyberpunku”

Kilka lat temu rosnące kursy i sukcesy sprzedażowe CD Projektu, 11 bit studios czy Ten Square Games zaślepiły inwestorów, w szczególności tych mniej doświadczonych – uważa Paweł Bieniek, szef działu analiz StockWatch.pl. – Jeszcze parę lat temu prześcigali się w inwestowaniu w sektor, ale premiera „Cyberpunka 2077” przekłuła spekulacyjną bańkę.

Reklama