Niedzielny wieczór nie jest raczej czasem myślenia o codziennych zakupach, ale Biedronka właśnie postanowiła to zmienić. Rozesłała do uczestników swojego programu lojalnościowego miliony SMS-ów, zachwalając poniedziałkowe promocje, a jednocześnie podkreślając, o ile procent jej ceny będą dzisiaj niższe od tych w Lidlu. Reklama została spersonalizowana w oparciu o wcześniejsze zakupy. Jedni dostali powiadomienie zachęcające do kupna mandarynek, inni masła czy papieru toaletowego. Wszystkie SMS-y łączyło porównanie się do niemieckiego Lidla – najpoważniejszego konkurenta Portugalczyków.
Czytaj także: Nie otwieramy. Niedziele handlowe pozostaną wyjątkiem, a nie regułą
SMS-em w konkurenta
Sama reklama porównawcza jest w Polsce dozwolona – oczywiście, pod warunkiem że nie wprowadza w błąd. Biedronka, ale i inne sieci handlowe stosują ją coraz chętniej, chociaż dotąd głównie w różnych ogłoszeniach, a nie SMS-ach. Najczęściej po to, żeby porównać koszyki zakupowe i wskazać, że to właśnie u nich jest taniej niż u konkurencji. Biedronka czy Lidl od miesięcy przerzucają się komunikatami marketingowymi, przekonując, że to każda z tych sieci zasługuje na miano najtańszej. O ile Lidl najczęściej posługuje się danymi zebranymi przez dziennik „Fakt” czy ASM Sales Force Agency, o tyle Biedronka po prostu sama wymyśla skład swojego koszyka, a potem triumfalnie ogłasza… że u niej trzeba wydać najmniej. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak dyskont czy supermarket, w którym zawsze jest najtaniej.