Zarzuty muszą być sformułowane tak, by sędziowie TS nie mieli wątpliwości, więc złego sposobu prowadzenia polityki pieniężnej raczej Glapińskiemu nie zarzucą, Bank Centralny jest niezależny. Ci, którzy oburzają się, że inflacja w lutym spadła do 2,8 proc., a stopy procentowe ciągle pozostają na poziomie dwa razy wyższym, nie mogą liczyć, że będzie to jeden z zarzutów. Tym bardziej że w drugim półroczu ceny znów mogą przyspieszyć, od kwietnia wraca do 5 proc. stawka VAT na żywność nieprzetworzoną, a potem zlikwidowana też zostanie tarcza antyinflacyjna na energię elektryczną. Trudno jednak nie pamiętać, że z kolei w 2021 r. stopy ciągle były zerowe, a inflacja rozpędzała się coraz bardziej, NBP ciągle zwlekał z ich podniesieniem.
Czytaj także: Dla kogo Trybunał Stanu. Czy notable władzy PiS mogą czuć się bezpieczni?
Można natomiast Glapińskiemu zarzucić, że sam zrezygnował z niezależności NBP, bardziej wspomagając rząd, niż dbając o tempo wzrostu cen, co jest jego konstytucyjnym obowiązkiem. Glapiński na każdej konferencji wychwalał rządzących, a większość Rady Polityki Pieniężnej, wskazana do Rady przez polityków PiS, robiła to, co było dobre dla pisowskiego rządu. Więc choć złego prowadzenia polityki pieniężnej nie można mu zarzucać, to upolitycznienie Banku Centralnego już tak.
Gołąb i jastrząb PiS-u
Od rządu zależy, jak sformułuje argumenty, bo to upolitycznienie widoczne było od zawsze. Kiedy Adam Glapiński był jeszcze członkiem RPP, a rządziła koalicja PO-PSL, był jastrzębiem, zwolennikiem wysokich stóp procentowych, żeby hamowały wzrost cen.