Cisza w zbożu
Na wsi zaskakująca cisza: każdy kombinuje i orze, jak może. Dlaczego rolnicy już nie protestują?
Protestujący się przekonali, że żądania, które wpisali na sztandary, były kompletnie nietrafione. Podobnie jak diagnoza. Przyczyną złej sytuacji finansowej rolników nie było ani otwarcie granic dla żywności ukraińskiej, ani Zielony Ład. Teraz to widzą – uważa prof. Walenty Poczta z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
A jednak politycy ich „nietrafione” postulaty spełnili. Pierwszym sukcesem protestujących było zamknięcie granicy z Ukrainą. Ceny zboża dzięki temu miały pójść do góry. Jeszcze w styczniu 2023 r. import pszenicy wynosił rekordowe 267 tys. ton miesięcznie, ale w kwietniu spadł do 50 tys. ton, a w grudniu do Polski wjeżdżało, według GUS, zaledwie 3 tys. ton ziarna. Ceny pszenicy na naszym rynku ani drgnęły. Do rolników zaczęło docierać to, czego nie chcieli słyszeć wcześniej, że zamknięcie polskich granic z Ukrainą nie wpłynie na ceny paryskiej giełdy zboża MATIF, a to od nich zależą nasze.
– Na MATIF za tonę pszenicy konsumpcyjnej trzeba dziś płacić 220–240 euro – twierdzi Grzegorz Kozieja, analityk rynku zboża z banku BNP Paribas. Są nawet nieco niższe niż w 2023 r. Powody do niezadowolenia mają właściciele zarówno małych, jak i dużych gospodarstw. Tych małych, do 10 ha, jest w Polsce większość. Większych, powyżej 50 ha, zaledwie 3 proc.
– Z pięciu czy dziesięciu hektarów rodziny nie utrzymasz, dzieci nie wykształcisz – przyznaje Mirosław Zblewski, rolnik z Pomorza. Jego gospodarstwo należy do tych większych, ma 60 ha owsa, spodziewał się lepszych zbiorów. Sądzi, że ceny pójdą w górę i trzeba miesiąc, dwa przetrzymać. Sprzedał tylko tyle ziarna, żeby mieć na bieżące potrzeby. Kto ma jakieś rezerwy finansowe – czeka.
Czekanie się opłaca
Przed żniwami Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej ostrzegał, że w magazynach zalega 9 mln ton ziarna, nie będzie gdzie przechować zboża z nowych zbiorów.