Wydatkowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na wsparcie branż poszkodowanych przez pandemię stało się jednym z najgorętszych politycznych tematów. Pracę straciła Katarzyna Duber-Stachurska, szefowa odpowiedzialnej za alokację w tym programie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej wszczęło kontrole, sprawą zajmuje się też prokuratura. Media wypełniają wyimki z listy projektów objętych dofinansowaniem – wśród najbardziej popularnych tematów są maszyny do robienia lodów, ekspresy do kawy i jachty. Nas tymczasem zakup urządzenia do solarium przez pizzerię czy ekspresów do kawy przez sklep spożywczy nie oburza. Dlaczego?
Czytaj także: Krajowy Plan Cwaniactwa, czyli burza wokół KPO. Tusk chyba się wściekł
Weźmy głęboki oddech…
I cofnijmy się w czasie. Jest przełom 2020 i 2021 r. i rząd Mateusza Morawieckiego pracuje nad Krajowym Planem Odbudowy. Okres ponury, zwłaszcza dla branż usługowych, w szczególności HoReCa (hotelarstwo, restauracje, catering), turystyki czy sektora usług kosmetycznych, podlegających szeregom pandemicznych obostrzeń. Niby płyną pieniądze z PFR na utrzymanie zatrudnienia, ale nikt nie umie wiarygodnie powiedzieć, kiedy będzie można znów spokojnie umawiać się ze znajomymi na pizzę lub bez strachu taplać w hotelowym basenie – i czy kiedy covid-19 zostanie pokonany, konsumenci będą jeszcze odczuwać takie potrzeby. Stąd w KPO pojawia się pozycja – dotacje na przebranżowienie lub dywersyfikację działalności dla branż dotkniętych przez pandemię. W pierwotnej wersji planu to 300 mln euro, ostatecznie – na wniosek Lewicy – kwota wzrasta do 500 mln euro, według obecnego przelicznika to ok.