Michał Kiciński i Marcin Iwiński, dwaj młodzi przedsiębiorcy z Warszawy, ten rok zaliczą do udanych. Kierowana przez nich firma CD Projekt pozostała największym sprzedawcą gier komputerowych w Europie Środkowo-Wschodniej, z przychodami prawie 150 mln zł. Co więcej, wyprodukowana przez nich gra „Wiedźmin” (z rekordowym jak na polskie warunki budżetem 22 mln zł) ma uznanie krytyki i graczy na całym świecie. W październiku w siedzibie CD Projekt strzeliły korki od szampana – udało się sprzedać milion egzemplarzy komputerowych przygód Wiedźmina, co było warunkiem finansowego powodzenia przedsięwzięcia. Mimo to gdzieś w tle czai się niepokój.

Marcin Iwiński (po lewej) i Michał Kiciński. Fot. Leszek Zych
Wiele z tego sukcesu to zasługa entuzjastycznego przyjęcia gry w Internecie. To tam pojawiło się mnóstwo recenzji i stron założonych przez fanów, którzy polecali sobie „Wiedźmina” na dyskusyjnych forach. Ale sieć, która przyczyniła się do fantastycznego wypromowania na świecie nieznanej gry z Polski, już wkrótce może zacząć podkopywać podstawowy biznes jej wydawców – dystrybucję gier. Jak to możliwe?
Płyty do kosza
Wszystkiemu winna coraz szybsza digitalizacja – czyli przenoszenie coraz większej ilości treści do formy cyfrowej, którą jako plik można przechowywać w komputerze i przesyłać przez sieć. CD Projekt jako biznes ma rację bytu dlatego, że kupuje od zagranicznych wydawców gier prawa do ich dystrybucji w naszym kraju.