Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

O odpychaniu i przyciąganiu się Młodości i Starości

Młodość + Starość = konflikt?

Halina Kowalska i Joanna Tomiak Halina Kowalska i Joanna Tomiak Leszek Zych / Polityka
Młodość: ludzie w pełni sił zawodowych, dynamiczni, z przyszłością, siłą rzeczy nadają ton życiu społecznemu. Starość: ludzie u schyłku karier albo na emeryturze.
Debata POLITYKIPolityka.pl Debata POLITYKI
Wanda Schilling i Waldemar LisekTadeusz Późniak/Polityka Wanda Schilling i Waldemar Lisek
Marek Jakóbisiak i Jakub GołąbLeszek Zych/Polityka Marek Jakóbisiak i Jakub Gołąb

Dr Zofia Zaorska, pedagożka z UMCS, poprosiła studentów, by spisali znane im określenia osób starszych. 70 proc. wymienionych haseł miało negatywny wydźwięk: wapno, stary pryk, ramol, dziadyga, lamus, sarkofag, pierdziel, prukwa. Można przypuszczać, że w druga stronę posypałyby się epitety: dzieciuch, żółtodziób, gołowąs.

Prognozy są przytłaczające: w ciągu jednego pokolenia liczba ludzi w wieku produkcyjnym w Polsce spadnie o 15 proc. – z 27 mln dziś do 23 mln w 2035 r. Liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie w tym czasie o 65 proc. Młodzi będą musieli płacić coraz wyższe podatki, by utrzymać swoich coraz dłużej żyjących rodziców i dziadków. Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego ds. społecznych w Europie Środkowo-Wschodniej, przepowiadał niedawno, że w takiej sytuacji międzypokoleniowa niechęć i bariery będą rosły. Może to wręcz poskutkować wielkim międzypokoleniowym konfliktem i niepokojami społecznymi.

Gdy dziś przyjrzeć się życiu społecznemu, można odnieść wrażenie, że wszystko temu przyszłemu konfliktowi sprzyja. Czy Starość i Młodość mają w ogóle coś wspólnego? Inaczej wyglądają, inaczej mieszkają, inaczej jedzą, posługują się innymi językami.

Raczej razem nie pracują. Na etat w korporacji nikt nikogo po 50 roku życia nie przyjmie. Jeśli człowieka nie zwolnią przed przedemerytalnym okresem ochronnym, to – w zależności od płci – po 60 lub 65 urodzinach pakuje kartony i zamyka za sobą drzwi. W pracy zostaje co dwudziesty (według GUS 5,8 proc. osób w wieku 60/65 lat i więcej jest czynnych zawodowo).

Młodość ze Starością nie mijają się w windach. Starości nie ma na nowo stawianych osiedlach, gdzie kupuje się apartamenty za kredyty na 30 lat (Credit House Polska: w większości banków osoba 60+ może liczyć na kredyt na najwyżej 10 lat).

Nie zderzają się w miastach, kursują na innych trasach. Starość nie przyjdzie na zakupy do Zary ani do Promodu, bo za drogo i nie sprzedają tam ubrań w odpowiednich rozmiarach. Przemyka po ulicach w niemodnych paltach z second handów. Zajrzy do zakurzonego sklepu Odzież, którego Młodość nawet nie widzi. Nawet zakłady fryzjerskie mają osobne – Starość: panią Wiesię, która kręci trwałą, Młodość – salony Jean Louis Davida, gdzie robią rytuał jedwabistości.

Wielkie miasta są dla Starości wrogie: autobusy zbyt prędko odjeżdżają z przystanków, zbyt szybko zmieniają się światła na przejściach. Nie ma ławek, na których można by odpocząć, za mało jest publicznych toalet. Gdy człowiek poczuje się źle, to nie wiadomo, czy ktoś pomoże (według CBOS tylko co czwarta osoba w wieku powyżej 65 lat uważa, że może liczyć na życzliwość innych przechodniów).

Kolejka w przychodni, kolejka na poczcie – tam płynie życie społeczne Starości. Młodość, jeśli już musi tam iść, wkurza się, patrząc na niezdarne wygrzebywanie monet z portmonetek (podobno dla starego człowieka wyjęcie złotówki jest tak trudne jak dla młodego złapanie grosza w rękawiczce). Enklawą Starości są sanatoria – tu szuka ostatnich miłości, popijając zdrowotne wody na deptakach Ciechocinka, Dusznik Zdroju. Czasem posiedzi nad herbatą albo piwem w kawiarni Piotruś – nie pójdzie do baru z shish-kebabem, gdzie Młodość przysiada w biegu.

Co innego oglądają w telewizji. Starość najchętniej w „M jak miłość” albo „Ojca Mateusza” (według AGB Nielsen MR 50–60 proc. osób w wieku 60+, które zasiadają przed telewizorem, ogląda te seriale); śledzi „Teleexpress”, „Wiadomości” i „Fakty”. Młodość woli „Mam talent” (ponad połowa 20–30-latków to wybiera z programu), a w ogóle to mniej ogląda telewizji.

Nawet bogata Starość, jeśli chce skosztować clubbingu, nie przejdzie selekcji na bramkach. Trzeba pasować do klimatu. Do Starości należy klub seniora, „Hej, sokoły!”, robótki szydełkowe, składanie origami. Starość może schronić się na Uniwersytetach Trzeciego Wieku; lubi je, jest ich już w Polsce ponad sto. Spędza tam czas 25 tys. osób; niektóre zajęcia są rozwijające, ciekawe, czasem jednak pod dumnie brzmiącą nazwą uniwersytet kryje się intelektualna miałkość. Ale sumienia pozostają czyste: Starości – bo nie stacza się w otchłań demencji, Młodości – bo ma dla Starości jakąś ofertę.

Młodość nadaje ton

Starość nie jest specjalnie do niczego potrzebna. Forum 50+, zrzeszające polskie organizacje seniorów, pytało ostatnio, jak wykorzystywany jest ich potencjał? 75 proc. odpowiedziało, że chcieliby się włączyć w działalność na rzecz lokalnej społeczności. Ale nie wiedzą, gdzie się zgłosić. Informacja jest w Internecie. To dla Starości obcy świat. Stworzony specjalnie z myślą o seniorach portal PaniPani.pl ma dziennie 30 użytkowników. OBOP podaje, że 73 proc. osób w wieku 60–80 lat nigdy nie używało komputera, 65 proc. nigdy nie wysłało esemesa. Dopiero gdy ojciec Rydzyk dostrzegł, że potrzebne byłyby telefony z większymi klawiszami, poważny operator zdecydował wypuścić takie aparaty na rynek.

Dr Paweł Kubicki, adiunkt z SGH i Zakładu Gerontologii Społecznej IPISS, wyliczył dla Forum 50+, że co piąta osoba powyżej 65 roku życia czuje się osamotniona. To poczucie jest tym silniejsze, im gorsze zdrowie, im trudniej człowiekowi się poruszać i im dłużej trwa samotność. Rocznie 800 starszych osób popełnia w Polsce samobójstwa.

Prof. Wiesław Łukaszewski, psycholog, mówi, że szczególnie przykre jest w Starości popadanie w przezroczystość. Sprawia to biologia – eliminuje z pola widzenia tych, którzy już nie mogą się rozmnażać. Ale jest też w tym jakiś element odwetu, bo najpierw Młodość dla Starości jest przezroczysta. W szkole i na uczelniach nie ma mowy o partnerstwie; te instytucje działają według patriarchalnych, mówi się nawet feudalnych, zasad. Ostatecznie to jednak Młodość nadaje ton.

Maria Lehman, psycholog, uważa, że w Polsce wyraźne rozstanie Starości i Młodości nastąpiło po II wojnie światowej, gdy młode pokolenie gwałtownie przeniosło się z wiejskich gospodarstw i dużych mieszczańskich mieszkań do dwupokojowych klitek, w których trzypokoleniowa rodzina nie mogła razem mieszkać. Młodość przestała obserwować, jak wygląda codzienność Starości. Przyspieszenie technologiczne, wrażenie, że media szybciej i ciekawiej objaśniają świat, sprawiło, że młodzi coraz rzadziej myślą o starych jak o mędrcach. Starzy natomiast nie zaakceptowali, że młodzi mogliby o tym świecie sporo ich nauczyć.

Ekonomiści widzą ratunek przed narastającą wrogością pokoleń w przedłużeniu czasu aktywności zawodowej. Ale na niewiele to się zda bez akceptacji oczywistego faktu, że Młodość i Starość są sobie potrzebne. Na takim właśnie pomyśle opiera się wiele oddolnych inicjatyw, gdzie ludzie różnych pokoleń wspólnie prowadzą działalność społeczną. W sektorze pozarządowym można wręcz zaobserwować pewną modę na tego rodzaju przedsięwzięcia, gdzie połączenie Młodości i Starości daje efekt synergii. O podobnym efekcie mówią ci, których w staro-młode pary połączyła praca. To niezwykle trudny, ale i ciekawy moment, kiedy zawodowe role odwracają się: młody zostaje szefem, mistrzem. Warunek, by odbyło się to bezboleśnie, jest jeden: zobaczyć w partnerze kompetencje i walory, a nie wiek. Słowem: przełamać przezroczystość.

Ambitny i empatyczna

Wanda Schilling, lat 73, i Waldemar Lisek, lat 42, menedżerowie, informatycy w firmie Compfort Meridian, zajmującej się sprzedażą usług informatycznych.

Wanda: – Waldek to człowiek ogromnie sympatyczny, ale też bardzo ambitny. Każdy projekt realizowany z nim to wyzwanie.

Włodzimierz: – Wanda jest skarbnicą wiedzy o naszej branży w Polsce. Zna świetnie kilka języków, ma zachodni standard pracy i odpowiedzialności za to, co robi. Jej wielkim kapitałem jest empatia. Jak nikt potrafi wsłuchać się w potrzeby klientów i nam je przetłumaczyć.

Wanda jest specjalistką przy projektach mainframe – gdy w grę wchodzi przetwarzanie milionów danych, tak jak to się dzieje np. w systemie PESEL, ZUS albo w największych bankach. 10 lat temu przeszła na emeryturę, ale nadal przychodzi do pracy 3 razy w tygodniu. Wanda i klienci firmy znają się od lat. Byli razem na wielu szkoleniach, realizowali wspólne projekty. Waldemar: – Na rynku mainframe drobne nieporozumienia mogą kosztować tysiące euro. Osoby, które długo się znają, lepiej rozumieją swoje języki. Ten rodzaj zawodowych znajomości buduje się długo.

Wanda mówi: – Gdybym odeszła, ktoś szybko mógłby przejąć moje obowiązki.

Nie tak szybko – prostuje Waldemar.

Omniartysta i anarchista

Edward Linde-Lubaszenko, lat 70, aktor, i Piotr Sieklucki, lat 29, dyrektor Teatru Nowego w Krakowie. Odtwórca głównej roli i reżyser spektaklu „Lęki poranne”.

Edward: – Piotr? Młody. Zdolny. Aktywny – para się aktorstwem, reżyserią, dyrektoruje, przygotowuje własne adaptacje sceniczne, uczy się rosyjskiego.

Piotr: – Edward? Emeryt z młodzieńczą pasją odkrywania nowych rzeczy, nowych kobiet i trunków. Nie dla każdego reżysera, bo naturę ma wciąż buntownika i anarchisty!

Piotr i Edward przy którejś kawie, a może wódeczce, zgadali się, że na 70 urodziny i 50-lecie działalności artystycznej Edwarda warto byłoby zrobić spektakl jubileuszowy w prowadzonym przez Piotra Teatrze Nowym. Znają się z PWST. Gdy Piotr wraz z kolegami zrobił w czasie studiów pierwszy spektakl – „Griga” według Antoniego Czechowa – Edward jako jedyny z uczelnianej kadry podszedł do niego z życzliwością. Dofinansował kolejne przedstawienie, pojawiał się w epizodach następnych, dawał twarz młodemu teatrowi. Na jubileusz wybrał „Lęki poranne” Stanisława Grochowiaka – dramat o rozliczającym się z życiem alkoholiku. Piotr był za tym, by po prostu wystawić dramat Grochowiaka, Edward – żeby dodać jak najwięcej jego wątków biograficznych.

Powiedzmy, że stanęło w pół drogi – śmieje się Piotr. Ale zaraz dodaje, że w tej współpracy nikt nikomu nie udowadnia, iż on tu rządzi. – Młodemu reżyserowi łatwo wmówić, że źle myśli. Oj, bo pokażę panu i zagram, jak pan reżyser chce – potrafi kpić starszy aktor. Trzej moi koledzy niedawno przerwali pracę w zawodzie, bo tak im to dopiekło. Piotr ceni sobie, że jedyne, w czym były wykładowca go poprawia, to wymowa w języku rosyjskim. Obaj nie zgadzają się z opiniami, które formułował Zbigniew Zapasiewicz, że w tzw. nowym teatrze jest niedbalstwo warsztatowe, a nie ma etyki pracy, czytelnego przesłania. Publiczność się zmienia i teatr się zmienia, mówią, nie ma sensu obrażać się na rzeczywistość.

Rozważna i energiczna

Halina Kowalska, lat 62, filolożka, i Joanna Tomiak, lat 26, pedagożka. Koordynatorki programu My, kobiety Muranowa.

Halina: – Dobrze mi się pracuje z Joasią, bo jest spokojna i cierpliwa.

Joanna: – Halina to wulkan energii. Czasem zapominam, że jest między nami jakakolwiek różnica wieku.

My, kobiety Muranowa to cykl spotkań dla bardziej zaawansowanych wiekiem (ponad 55 lat) mieszkanek tej dzielnicy Warszawy. Poznają historię, przy asyście młodych wolontariuszek uczą się robić zdjęcia – a na koniec, za kilka miesięcy, stworzą – jak to nazwały – emocjonalną mapę dzielnicy.

Joanna jest członkinią UFA, która przedstawia się jako kobieco-queerowa centra kulturalno-społeczna, czyli jest czymś w rodzaju niezależnego domu kultury utrzymywanego z grantów. Kobiety, osoby wykluczone na przykład ze względu na orientację seksualną albo ubóstwo, mogą tu zrobić wystawę, schizofrenicy prowadzą teatr. Na projekt My, kobiety Muranowa pieniądze dała Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności, w organizacji pomogło Towarzystwo Inicjatyw Twórczych Ę.

Halina bała się, że osoby z jej pokolenia będą źle oceniać to feministyczne środowisko. Ich stroje, dredy, poglądy. Na niej nie robią wrażenia, ma córki w wieku Joanny. Ale nic złego się nie dzieje. Niedawno do Joanny dotarło, że UFA nadal na przezroczystość starszych musi uważać – wciąż są imprezy, na które starsze panie mogłyby przyjść, a nikt nie pomyśli, żeby im powiedzieć. Na przykład wykład z historii sztuki z założenia kierowany do młodych.

Joanna: – Ale właściwie dlaczego? Jasne, trzeba się przygotować na inne pytania. A nie daj Boże znajdzie się emerytowana profesorka historii... Ale nawet jeśli, to przecież coś ciekawego będzie się działo.

Przebojowy i przekonana

Katarzyna Wojtczak, lat 25, historyczka sztuki, i Wiesław Siemiński, lat 72, mechanik. Współtwórcy gdańskiej Koalicji Brzeźno.

Katarzyna: – Pan Wiesiek to człowiek--działanie. Jest niezwykle przebojowy i otwarty.

Wiesław: – Podoba mi się autentyczne zaangażowanie Kasi i jej kolegów w działalność społeczną. Oni naprawdę mają przekonanie do tego, co robią, i porządek w głowach.

Koalicja Brzeźno to nieformalna grupa przedstawicieli organizacji pozarządowych i instytucji działających w Brzeźnie, dzielnicy Gdańska. Zamierzają zorganizować wspólnie Dom Sąsiedzki, gdzie obok siebie działałaby świetlica dla dzieci, klub dla młodzieży i dla osób starszych, ośrodek kulturalno-artystyczny.

Takie domy istnieją w Europie Zachodniej, a także w niektórych dzielnicach Gdańska. Na razie Koalicja zrobiła festyn, żeby sąsiedzi się poznali, połączony z sondą na temat ich potrzeb. Potem Wiesław z Katarzyną rozkręcili projekt Wkrętariusze – majsterkowicze z klubu seniora razem z młodymi z Centrum Wolontariatu pomagają przy naprawie domowych usterek mieszkańcom Brzeźna. Wiesław dał pomysł, Katarzyna napisała wniosek, dostali dofinansowanie.

Współpraca międzypokoleniowa nie od razu się ułożyła. Wiesław uważa, że przezroczystości nie da się przełamać na siłę: – Ludzie muszą na siebie trafić. Nie każdy stary z każdym młodym się dogada. Tak jak nie każdy stary z każdym starym. Gdy przedstawiciele klubu seniora przychodzili na pierwsze organizowane przez Katarzynę spotkania, kiwali głowami i szybko szli do siebie.

Katarzyna myśli, że to było właśnie to: byli dla siebie przezroczyści, nie patrzyli na siebie nawzajem, tylko na własne sprawy do załatwienia. Ona mówiła jak do młodych – o projektach, programach, rezultatach. Oni chcieli poskarżyć się, że jest brudno i że młodzież niegrzeczna. Tyle że Wiesław, jeśli czegoś nie rozumie, to pyta. I wtedy Katarzyna wie, jak mówić.

Idealista i optymista

Marek Jakóbisiak, lat 65, Jakub Gołąb, lat 37, profesorowie medycyny. Pracują w Zakładzie Immunologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Marek: – Jakub to człowiek wybitnie uzdolniony, a do tego pracowity, koleżeński i kryształowo uczciwy. Taka kombinacja cech zdarza się niezwykle rzadko.

Jakub: – Marek jest zakochanym w immunologii idealistą – człowiekiem prawym, pracowitym, lojalnym, nieprzeciętnie inteligentnym, a przede wszystkim mądrym. Swoją mądrością dzieli się, choć dopiero wtedy, gdy jest pytany o radę.

Jakub Gołąb, były student prof. Jakóbisiaka, trzy lata temu, w wieku 34 lat, został profesorem (należy do grona stypendystów „Polityki”). Prof. Jakóbisiak w ubiegłym roku zrezygnował z kierowania Zakładem Immunologii, choć mógł nim zarządzać jeszcze 5 lat – uznał, że ktoś młodszy i bardziej przebojowy będzie to robił lepiej. Prof. Gołąb wygrał konkurs na następcę. I prof. Jakóbisiak widzi, że jego przeczucia się sprawdziły: – Jakub ma więcej optymizmu i determinacji. Bo żeby opublikować pracę w prestiżowym piśmie naukowym, trzeba walczyć, nie zniechęcać się, gdy redaktorzy żądają absurdalnych doróbek, odpowiadać na dziwne pytania. Dla prof. Jakóbisiaka bywa to upokarzające. A prof. Gołąb dorabia, odpowiada albo spokojnie polemizuje. I doprowadza do publikacji.

Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa było wprowadzenie cotygodniowych zebrań, na których członkowie zespołu opowiadają o wynikach swoich badań. Potem jest dyskusja – burza mózgów. Prof. Jakóbisiak nie pracuje już w laboratorium, ale nadal jest zatrudniony w zakładzie. Pisze głównie prace przeglądowe – porównuje wyniki prac różnych naukowców, szuka interpretacji. Codziennie rozmawia z szefem o bieżących i przyszłych projektach.

Polityka 51.2009 (2736) z dnia 19.12.2009; Raport; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "O odpychaniu i przyciąganiu się Młodości i Starości"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną