O odpychaniu i przyciąganiu się Młodości i Starości
Młodość + Starość = konflikt?
Dr Zofia Zaorska, pedagożka z UMCS, poprosiła studentów, by spisali znane im określenia osób starszych. 70 proc. wymienionych haseł miało negatywny wydźwięk: wapno, stary pryk, ramol, dziadyga, lamus, sarkofag, pierdziel, prukwa. Można przypuszczać, że w druga stronę posypałyby się epitety: dzieciuch, żółtodziób, gołowąs.
Prognozy są przytłaczające: w ciągu jednego pokolenia liczba ludzi w wieku produkcyjnym w Polsce spadnie o 15 proc. – z 27 mln dziś do 23 mln w 2035 r. Liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie w tym czasie o 65 proc. Młodzi będą musieli płacić coraz wyższe podatki, by utrzymać swoich coraz dłużej żyjących rodziców i dziadków. Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego ds. społecznych w Europie Środkowo-Wschodniej, przepowiadał niedawno, że w takiej sytuacji międzypokoleniowa niechęć i bariery będą rosły. Może to wręcz poskutkować wielkim międzypokoleniowym konfliktem i niepokojami społecznymi.
Gdy dziś przyjrzeć się życiu społecznemu, można odnieść wrażenie, że wszystko temu przyszłemu konfliktowi sprzyja. Czy Starość i Młodość mają w ogóle coś wspólnego? Inaczej wyglądają, inaczej mieszkają, inaczej jedzą, posługują się innymi językami.
Raczej razem nie pracują. Na etat w korporacji nikt nikogo po 50 roku życia nie przyjmie. Jeśli człowieka nie zwolnią przed przedemerytalnym okresem ochronnym, to – w zależności od płci – po 60 lub 65 urodzinach pakuje kartony i zamyka za sobą drzwi. W pracy zostaje co dwudziesty (według GUS 5,8 proc. osób w wieku 60/65 lat i więcej jest czynnych zawodowo).
Młodość ze Starością nie mijają się w windach. Starości nie ma na nowo stawianych osiedlach, gdzie kupuje się apartamenty za kredyty na 30 lat (Credit House Polska: w większości banków osoba 60+ może liczyć na kredyt na najwyżej 10 lat).