Kochanie, jestem w ciąży! – oznajmia kobieta. I mężczyzna przeżywa szok, pierwszy z wielu związanych z ojcostwem.
Na dodatek w naszej kulturze do niedawna, jeśli mężczyzna miał odgrywać jakąś rolę w wychowaniu dziecka, to dopiero po urodzeniu i to nie od pierwszych dni. Pełnił role reproduktora, żywiciela, zarządcy, kontrolera, ale nie wychowawcy. To się niesłychanie zmieniło. Oczekiwania wobec ojca bardzo wzrosły. Dlatego warto dokładniej prześledzić przeżycia emocjonalne mężczyzny w okresie ciąży partnerki i problemy, które rodzą się w jego umyśle. Mężczyźni bowiem też mają swoje trymestry ciążowe.
Pierwszy trymestr
Nawet gdy mężczyzna pragnie potomka, zdarza się, że jego pierwsza reakcja jest paradoksalna i bezrozumnie radzi kobiecie usunięcie ciąży, potem żałując tych słów. Często pojawia się niedowierzanie: czy dziecko jest moje? Mężczyzna może czuć się wykorzystany, zarzucać kobiecie interesowność, chęć związania go ze sobą. Trudno mu w takich okolicznościach przyjąć postawę trwania przy partnerce, reaguje dystansowaniem się, zwiększa aktywność poza domem. Są i tacy, którzy na wieść o dziecku wpadają w panikę i uciekają.
Ale większość współczesnych mężczyzn wiadomość o ciąży partnerki naprawdę cieszy. I u zdecydowanej większości panów akceptacja ciąży objawia się konkretnymi czynnościami (wybieranie lekarza, poradni, szkoły rodzenia).
Fakt poczęcia dziecka nie ma jeszcze wpływu na ich życie. Kobieta już odczuwa dolegliwości fizyczne – przyszły ojciec nie wymiotuje, nie ma zgagi, ślinotoku, mdłości. Dla mężczyzny dziecko to jeszcze abstrakcja – nie widać, nie słychać, a żona zachowuje się inaczej. Jej system hormonalny rozpętał przemiany, on jest pośrednim udziałowcem tych zmian.
Ta dysproporcja doznań może powodować poczucie osamotnienia i niezrozumienia u partnerów. Faza ta trwa od momentu stwierdzenia ciąży do potwierdzenia tego faktu przez badania lekarskie.
W większości przypadków radość jest zmącona też typowymi obawami. Po pierwsze – niepokoją dodatkowe obowiązki (za chwilę mężczyzna będzie musiał pracować więcej, ponieważ dziecko oznacza wydatki). Po drugie – pytanie: czy potrafię być ojcem? (O tyle dziś uzasadnione, że coraz częściej mężczyźni wychowują się w rodzinach niepełnych). Skąd mam czerpać męski wzorzec? – to nieuświadomiona wątpliwość, która pojawia się w głowie obok całkiem świadomego pytania: czy podołam finansowo?
Jest wreszcie trzeci problem, który powoduje lęk: bycie ojcem oznacza zmianę relacji z partnerką. Jeżeli do tej pory mieliśmy tylko siebie, to teraz powstaje niejako sytuacja trójkąta. Oto do tej pory kobieta była w 100 proc. dla niego – jako kochanka, żona, ale i w pewnym sensie matka. Mężczyzna często nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ważny jest dla niego wymiar macierzyński związku z partnerką. I teraz ona będzie matką dla kogoś innego.
Są też tacy, którzy uważają: moja żona świadczy o mnie niczym mój samochód, moja karta kredytowa. To, niestety, coraz częściej pojawiający się – można powiedzieć – konsumpcyjny typ ludzi. Jeżeli zatem moja żona świadczy o mnie, to ona musi być doskonała. I to dosłownie: musi mieć bardzo dobrą figurę. Być zadbana i atrakcyjna. Tymczasem ciąża oznacza nie zawsze dobrą formę, również psychiczną. Burza hormonalna sprawia, że kobieta bywa rozdrażniona i niemiła. Przechodzi zmiany fizjologiczne na poziomie somatycznym i emocjonalnym. Mężczyzna ma gonitwę myśli, nie jest mu łatwo zrozumieć wahania nastroju partnerki.
Drugi trymestr
Przyszły ojciec zaczyna doświadczać realności dziecka, powiększa się brzuch żony, partnerka osiąga stan względnego spokoju, w badaniach USG widać wyraźnie płód, słychać bicie jego serca. On może skupić się na czynnościach związanych z zabezpieczeniem powiększającej się rodziny.
Trzeci trymestr
Mężczyzna coraz bardziej angażuje się, może skupić się na dziecku, próbuje szukać z nim kontaktu poprzez dotyk brzucha, mówienie do brzucha, którego wielkość świadczy o realności potomka. Pod koniec trzeciego trymestru ojciec coraz bardziej angażuje się w prace przygotowawcze w domu i w przygotowanie do porodu. Czasami ma uczucie przeciążenia obowiązkami.
Generalnie jednak ciąża to dla mężczyzny konflikt dwóch przeciwstawnych potrzeb: zależności od drugiego człowieka i opiekowania się nim. Innymi słowy: symboliczny okres walki z własną słabością i zależnością od kobiety.
Syndrom kuwady
Przeżycia ojca w okresie ciąży określa się mianem syndromu kuwady (fr. couvade od couver – wysiadywać, wylęgać; z łac. cubare). Pojęcie to opisuje zwyczaj wielu prymitywnych ludów, polegający na współodczuwaniu i naśladowaniu przez ojca części cierpień jego żony związanych z porodem. Czasem związane to było z zaprzestaniem zwyczajnych, codziennych aktywności i podjęciem nowych obrzędowych zachowań (tj. wstrzemięźliwości płciowej, unikania pracy fizycznej i określonych rodzajów jedzenia, towarzyszenia przy porodzie), a nawet z naśladowaniem odpowiednich zachowań w trakcie imitowanego porodu. Podczas rytuału kuwady mężczyzna był traktowany tak, jakby to on miał urodzić dziecko, a nie jego żona.
Zdaniem lekarza i psychoanalityka Iana Suttie, dawniej obrzęd ten ukazywał zazdrość mężczyzn o właściwą kobiecie zdolność rodzenia dzieci. Zazdrość ojca o więź, jaka od momentu poczęcia powstaje między matką a dzieckiem, nazywana bywa zazdrością Zeusa (mitologiczny Zeus miał połknąć swoją ciężarną żonę, aby móc doświadczać tego co ona). Antropolog Sheila Kitzinger prymitywną kuwadę uznaje za wyraz nieświadomego pragnienia współuczestniczenia przez ojca in spe w dziele wydawania dziecka na świat. Natomiast psychoanalityk Bruno Bettleheim twierdzi, że służyła ona ostatecznemu potwierdzeniu faktu, że mężczyzna nie jest wyłączony z rodzicielstwa. Tłumaczono także, że jest to forma radzenia sobie z lękiem przez mężczyznę, że podkreśla on tak swój status i zdobywa szacunek – w widoczny sposób jego rola nie ogranicza się tylko do aktu zapłodnienia. Tak więc uczeni próbowali na różne sposoby wyjaśnić sens kuwady i nie udało im to się chyba do końca.
Wraz z rozwojem cywilizacyjnym dom i miejsce pracy rozdzieliły się; mąż niejako fizycznie się oddalił, a przeniesienie porodu z domu na salę szpitalną sprawiło, że to położnik przejął rolę pomagającego i ochraniającego opiekuna. Potrzeba posiadania przez przyszłych ojców własnego obrzędu kuwady z czasem zaczęła być jednak dostrzegana zarówno przez społeczeństwo, jak i przez nich samych. Stąd m.in. powrót tzw. porodów rodzinnych.
Richman sugeruje, że z powodu braku obrzędów przeprowadzających przez czas ciąży i porodu mężczyźni rozwinęli zachowania nazywane czasem karierą ciążową. Borykają się oni mianowicie ze specyficznymi problemami zdrowotnymi, nie mającymi fizjologicznego uzasadnienia. Różne badania podają różną liczbę uskarżających się na tego typu dolegliwości: od 11 proc. do 65 proc. przyszłych ojców. Objawy mogą obejmować: zmiany apetytu, przybieranie na wadze (wraz z żoną), mdłości, niestrawność, bóle głowy, krzyża lub zębów, huśtawki nastrojów, swędzenie skóry i pragnienia żywieniowe, czyli tak zwane zachcianki. Objawy są najpoważniejsze w czasie trzeciego i czwartego miesiąca ciąży, a potem tuż przed zbliżającym się porodem. Wszystkie symptomy zanikają po narodzeniu się dziecka.
Tata patrzy na tatę
Czy można się jakoś psychicznie przygotować do roli ojca? Każdy człowiek przejawia skłonność do powielania zachowań swoich rodziców, co szczególnie wyraźnie widać w różnych sytuacjach wychowawczych. Dotyczy to zarówno pozytywnych jak i negatywnych aspektów postaw rodzicielskich. Mężczyzna oczekujący narodzin swojego dziecka, czy też już pełniący funkcję ojca, nie ucieknie przed tą rzeczywistością. Dlatego powinien zadać sobie pytania: kim był (jest) mój tata? Jak traktował mnie, gdy byłem małym chłopcem? Jakie były jego relacje z mamą? Odpowiedzi na te pytania pozwolą nakreślić obraz – wzorzec ojca wyniesiony z domu rodzinnego. Bardzo trudno pokonać w sobie ten schemat zachowań utrwalonych przez lata (nawet gdy nasza pamięć dzieciństwa jest bolesna i obiecujemy sobie, że nasza rodzina nie będzie pasmem problemów i nieporozumień). Jeśli na przykład ojciec mężczyzny był zamknięty w sobie, nigdy nie miał czasu dla syna i wcale z nim nie rozmawiał – podobną postawę może przyjąć ów syn wobec własnego potomka. Skutkiem takiego postępowania będzie brak autentycznego kontaktu z dzieckiem. Jak radzą Josh McDowell i Norm Wakefield w książce „Zadziwiający wpływ tatusia”, najprościej jest znaleźć w swoim otoczeniu mężczyznę, który wzorowo pełni rolę ojca i starać się go naśladować (zastępczy wzorzec).
Model ojca zawiera w sobie również relacje z matką-żoną. Ten typ odniesienia do osób płci przeciwnej głęboko wpisuje się w psychikę dziecka. Jeśli matka jest szanowana, kochana, szczęśliwa, to można mieć nadzieję, że chłopiec obserwujący takie stosunki między rodzicami będzie w przyszłości szanował swoją dziewczynę, a później żonę, natomiast dziewczynka – jako nastolatka – odrzuci niestosowne formy zachowań kolegów i w dorosłym życiu zwiąże się z takim mężczyzną, który będzie ją szanował i uszczęśliwiał.
Misja specjalna
Oczywiście następne lata życia dziecka przyniosą kolejne ojcowskie dylematy, ale już na starcie warto sobie zdawać sprawę ze specyfiki roli, jaką mężczyzna ma do odegrania w życiu dziecka. Erich Fromm twierdzi, iż kobieta kocha dziecko za to, że jest. Natomiast mężczyzna kocha je za to, kim jest. To ojciec stawia dziecku wymagania, zachęca do zdobywania nowych umiejętności, rozwijania predyspozycji. Oczywiście, dojrzała miłość w każdej postaci, w tym również rodzicielska, jest bezwarunkowa. Toteż ojciec potrafi kochać swoje dziecko bez względu na jego osiągnięcia. Jednak w wychowaniu stawianie wymagań, precyzowanie oczekiwań, mobilizowanie do pokonywania trudności jest niezbędne. Stymuluje to prawidłowy rozwój i stanowi przygotowanie do dorosłego życia. Chłopiec czy dziewczynka wychowani w atmosferze pobłażliwości, pozbawieni jakichkolwiek ograniczeń w swoim działaniu i nie mobilizowani do osiągnięcia nowych sprawności, umiejętności, wyrosną na osoby przygotowane tylko na korzystanie, branie, a nie potrafiące nic z siebie dać. Mogą być mało odporni na stres, nie nauczą się przyjmować krytyki, znosić porażek.
Poczucie bezpieczeństwa – podstawowa potrzeba – znajduje swoje spełnienie właśnie w osobie ojca. Przede wszystkim ojciec to człowiek, któremu można ZAUFAĆ, a zaufanie buduje się przez wspólne przebywanie z dzieckiem od najwcześniejszych lat jego życia. Tata uczący córkę czy syna jazdy na rowerze nie wypuści z rąk siodełka dopóty, dopóki nie stwierdzi, że maluch poradzi sobie z jazdą. A dziecko bezgranicznie mu ufa i buduje w sobie to zaufanie na przyszłość. Jak łatwo można je stracić przez niedotrzymywanie obietnic! Ojciec to ktoś OBECNY i DOSTĘPNY. Mężczyźni oddający się jedynie karierze zawodowej nie są w stanie udostępnić siebie własnym dzieciom, bo albo są w pracy, albo intensywnie pracują w domu. Dzieci potrzebują i oczekują pogłębionego kontaktu z ojcem. A jest on możliwy tylko wtedy, gdy tata jest szczery, otwarty i komunikatywny. Rozmawiając z dzieckiem, nie można poprzestać na ogólnikach, trzeba DZIELIĆ SIĘ PRZEŻYCIAMI, PRZEMYŚLENIAMI, opowiedzieć o sukcesach i porażkach. Tylko taka wymiana zdań, uczuć buduje więź i stwarza warunki do rewanżu w postaci otwarcia i szczerości dziecka wobec ojca. Nie chodzi o obarczanie dziecka swoimi problemami, lecz o umiejętność przyznania się do błędów i przeproszenia. Trzeba pokazać, że jest się człowiekiem czującym, przeżywającym boleśnie porażki i cieszącym się z pokonania trudności, czyli autentycznym. Ta otwartość potrzebna jest obu stronom. W dziecku wyzwala poczucie bezpieczeństwa (mój tata to człowiek z krwi i kości, a nie wyrachowany, wszechwiedzący autorytet). Ojcu pomaga zrozumieć dziecko (moja córka, syn ma problemy; w jego wieku też popełniałem błędy; chcę pomóc).
Wszystkie te przymioty i zachowania charakteryzują prawdziwego przyjaciela. Przyjaciel zaś to ktoś, do kogo można zwrócić się w potrzebie i zawsze otrzyma się pomoc. Ojciec-przyjaciel to przewodnik po życiu. Jest reprezentantem świata prawa, dyscypliny i przygody. Jego zadaniem jest wyprowadzenie dziecka z domowego, matczynego zacisza i pokazanie mu świata zewnętrznego. W ten sposób wyposaża swego potomka w odwagę, otwartość, siłę. Rozbudza w nim potrzebę eksploracji tego, co nowe, nieznane.
Gdy to będzie syn
Istotnym elementem w kształtowaniu więzi między ojcem i synem są ich wzajemne oczekiwania. Dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym chcą, „żebyśmy zrobili coś razem”. To bardzo ważne: synowie mają okazję czuć się mężczyznami w czasie wspólnego naprawiania samochodu czy górskiej wyprawy. Właśnie wtedy uczą się męskości, wytrwałości, odwagi, podziwiają ojca, staje się on autorytetem. Syn oczekuje od taty potwierdzenia swojej wartości i ważności nie tylko wtedy, gdy osiąga sukcesy, ale również w przypadku porażek. Wielu ojców ma trudności w wyrażaniu miłości wobec synów (sami tego nie doświadczyli). Chłopcom jednak jest to niezwykle potrzebne. Pomaga im to budować obraz siebie jako kogoś wyjątkowego, kochanego, wartościowego. Gdy usłyszy: synu, jestem z ciebie dumny, kocham cię – poczuje się tak, jakby mu skrzydła wyrosły. Owoce tego zbierze również ojciec, gdy syn wkroczy w burzliwy okres dorastania. Wysoka samoocena i więź z tatą-autorytetem pozwolą nastolatkowi uniknąć wielu błędów.
Wraz z wiekiem oczekiwania synów wobec ojców zmieniają się. Miłość ojcowska musi dojrzewać, ewoluować. Dorastającemu chłopcu nie wystarczy poklepanie po ramieniu i stwierdzenie: jakoś to będzie. Oczekuje on konstruktywnych rozwiązań, wspólnej analizy problemu, męskiego spojrzenia na rzeczywistość. Mężczyzna jest reprezentantem świata rozsądku, opanowania i odwagi. Takiego wzoru oczekują synowie, to imponuje chłopcom i pomaga im w okresie dojrzewania.
Podstawowym zadaniem ojca wobec syna jest wychowanie go na odpowiedzialnego i zdolnego do miłości mężczyznę, a najlepszym sposobem osiągnięcia tego celu jest własny przykład.
Gdy oczekujesz córki
Przede wszystkim ojciec to pierwszy mężczyzna w życiu dziewczynki – w sensie emocjonalnym i psychologicznym. Jest on uosobieniem męskości. Wkraczając w dorosłe życie, będzie porównywała z nim każdego mężczyznę, który okaże jej względy.
Dziewczynka – wrażliwa, uczuciowa, delikatna – w szczególny sposób oczekuje miłości i afirmacji ze strony taty. Dotyk męskich dłoni da jej poczucie bezpieczeństwa. O ile objęcie miłością małego dziecka nie jest kłopotliwe, o tyle gesty czułości wobec nastoletniej córki wprawiają niejednego ojca w zakłopotanie. Tymczasem dorastająca panna jest tak samo spragniona kontaktu z rodzicem jak kilkuletnia dziewczynka. Uczucie wyrażane przez dotyk ma dużo większą moc niż mądre kazanie. Córka przytulana przez ojca, znajdująca w nim oparcie, schronienie, obronę, buduje w swej psychice obraz siebie jako osoby wartościowej, potrzebnej, silnej wewnętrznie, zdolnej do radzenia sobie z problemami. Co więcej – to właśnie tata uczy ją akceptacji dla jej kobiecości. Obserwując kontakty taty z mamą, córka uczy się zachowań, postaw w relacjach damsko-męskich. Będzie jej to szczególnie potrzebne w dorosłym życiu. Josh McDowell i Norm Wakefield piszą: „Zdolność kobiety do nawiązywania więzi uczuciowej i, co za tym idzie, do udanego związku z mężczyzną jest bezpośrednio związana z jej stosunkiem do ojca”. Mając wątpliwości, zwróci się z prośbą o radę do prawdziwego mężczyzny, swojego ojca.
Dlaczego warto
Z egoistycznego punktu widzenia są przynajmniej dwa istotne powody, dla których warto być ojcem. Po pierwsze, mężczyzna może w końcu przeżyć rzeczy, których z różnych powodów nie przeżył, kiedy był dzieckiem, choćby do woli bawić się kolejką elektryczną. W wieku dorosłym – niejako poprawić swoje dzieciństwo.
Drugi powód – to możliwość poprawienia relacji z własnym ojcem. Bo w momencie, gdy przechodzimy na drugą stronę – na stronę dorosłych, pojawia się szansa, żeby na własnego rodzica spojrzeć z innej perspektywy. Stanąć obok niego, a nie – jak dotąd – naprzeciwko. Zaczynamy rozumieć jego lęki, niepokoje, wątpliwości. Rozumiemy, że jego zdenerwowanie czy świrowanie wynikało z tego, co nam teraz jest takie bliskie, a czego wcześniej nie rozumieliśmy.
Agnieszka Paczkowska
List do ojca
Ważną dyskusję o polskim ojcostwie zainicjowała „Gazeta Wyborcza”. Rzuciwszy hasło „Powrót taty”, namówiła czytelników, by w listach do redakcji przeprowadzili obrachunek ze swoimi ojcami, a w ten sposób – z własnym życiem. Z ponad tysiąca wypowiedzi 140 zebrano w książce „List do ojca”, która jest bestsellerem. Książka, listy i burzliwe dyskusje na forach internetowych stały się formą społecznej terapii. Lawiną emocji: dobrych i złych. Opowieścią o ojcach, których nie było albo byli, lecz bili i pili, zaniedbywali, nie dostrzegali... I o tych, którzy kochali – także. Powstał z tego portret niezwykły, bo – jak spointowali autorzy akcji – „nic nie ujdzie uwadze dzieci. Zapamiętają najdrobniejsze nawet kłamstwo, nieszczerość, chwilę wahania. Zapamiętają też jednak każdy spacer, rozmowę, pocałunek. Zapamiętają wszystko, co najważniejsze. Nawet jeśli dostali od ojców tylko życie”.