Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Sztuka przegrywania

Vancouver: polska ekipa

Biathlonistka Weronika Nowakowska - piąte miejsce Biathlonistka Weronika Nowakowska - piąte miejsce Jerzy Kleszcz / Newspix.pl
Gwiazdami polskiej ekipy w Vancouver byli tylko Justyna Kowalczyk i Adam Małysz, ale ciepłe słowa należą się też kilkorgu innym.
Saneczkarka Ewelina Staszulonek zajęła w konkurencji jedynek 8 miejsceJerzy Kleszcz/Newspix.pl Saneczkarka Ewelina Staszulonek zajęła w konkurencji jedynek 8 miejsce

Jakie tradycje, taki rekord. Cztery medale wystarczyły, by igrzyska olimpijskie w Vancouver stały się dla Polski udane jak żadne dotąd. Choć większość konkurencji, w których mogliśmy liczyć na medale, za nami, to może być jeszcze lepiej. Justynę Kowalczyk czeka w przedostatnim dniu igrzysk bieg na 30 km techniką klasyczną, a jeśli słuchać ludzi znających się na rzeczy, właśnie w tym biegu, jak w żadnym wcześniejszym, Polka ma prawo liczyć na złoto. Kowalczyk twierdzi wprawdzie, że czuje się spełniona, ponieważ przyjechała do Whistler po jeden medal, a ma już dwa. I niech nikogo nie zmylą łzy za metą piątkowego biegu łączonego, bo to nie była złość po przegranej, ale strach przed werdyktem szanownego jury, które łamało głowy nad tym, czy zabrać Polce brąz, bo przez kilka metrów na 15-kilometrowej trasie podbiegła nie tym stylem, co podręcznik nakazuje.

Kowalczyk zresztą płakała w Whistler nieraz; z nerwów przed startem albo ze strachu przed trasą, która dla części zawodniczek stała się szkołą przetrwania. Nie wiadomo, czy biegaczki często płaczą, bo w przeciwieństwie do Aleksandra Wierietielnego inni trenerzy nie dzielą się ze światem informacjami o tym, kiedy i z jakiego powodu ich podopieczne się rozklejają. Sprzedawany dotychczas obrazek Kowalczyk – kobiety twardej, hardej i zawziętej – trzeba więc odnosić przede wszystkim do jej charakterystyki jako biegaczki. Gdy się nie ściga, miewa napady paniki, marudzi ponad miarę, a jej nieustannych narzekań na trasy w Whistler słuchało się jak zdartej płyty.

Najwięcej goryczy w głosie Kowalczyk było, gdy mówiła o porażkach z Marit Bjoergen, od grudnia ubiegłego roku medycznie potwierdzonej astmatyczki. Obie panie za sobą nie przepadają. Norweżka wyjechała z poprzednich igrzysk w Turynie przed czasem, nie mogąc pogodzić się z tym, że trafiła na lepsze od siebie.

Polityka 9.2010 (2745) z dnia 27.02.2010; Ludzie i obyczaje; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Sztuka przegrywania"
Reklama