Zamiast przymierać lepiej przybierać
Ideał kobiety? Zamiast przymierać lepiej przybierać
W końcówce lat 50. – Brigitte Bardot o kobiecych kształtach z rozwichrzonymi i lekko natapirowanymi blond włosami, a dziesięć lat później Twiggy – drobniuteńka, chuda, o regularnych rysach, z mocno pomalowanymi oczami, dziewczyna o męskiej fryzurze. Lata 80. to Madonna, czyli lekko niechlujna, przesadnie pomalowana i agresywna w stylu dziewczyna. Cukierkowe panny w sportowych strojach, o niemądrych spojrzeniach niczym Britney Spears to ideały lat 90.
A co z mijającym dziesięcioleciem? Ostatnie badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wskazały Angelinę Jolie. Jednak w innych rankingach na równi z nią plasuje się supermodelka Kate Moss.
Próbując przeanalizować modę z wybiegów, trendy z magazynów, wygląd aktorek czy lansowane przez ostatnie 10 lat propozycje topowych domów mody, można zauważyć wspólne elementy: chudość, blade twarze, smutne spojrzenia, wystające obojczyki. Od lat otwierając magazyny dla kobiet pokazywano wychudzone modelki, na których strój wyglądał perfekcyjnie bądź też zwisał bezkształtnie tu i tam. Każda z reklam prasowych promowała niezdrowe dziewczyny o nienaturalnych wymiarach. Od czasu do czasu szaleństwo przerywała wiadomość o śmierci anorektycznej modelki, jednak szybko wracano do promocji kolejnych szesnastolatek o wymiarach 82–54–86 cm.
Photomorgana
Pisma dla kobiet, magazyny o modzie wskazują, jak należy wyglądać, a jak nie.
Co piękne, a co odrażające. Dlaczego akurat rozmiar zero (nasze 32) został uznany za wzorcowy? Projektanci twierdzą, że na takich modelkach strój wygląda lepiej. I że zużywają mniej materiału. Same modelki bronią się, mówiąc, że obiektyw aparatu spłaszcza obraz, przez co wyglądają na pełniejsze, niż są w rzeczywistości. Odchudzają się więc, by korzystnie wypaść na sesji zdjęciowej.