Pomysł jest ciekawy i może doprowadzić do tego, że wstydliwa kwestia wprowadzania kobiet do Sejmu zostanie wreszcie uregulowana. Jak wiadomo, obecnie kobiety wchodzą do Sejmu w sposób nieobjęty żadnymi przepisami (niektóre wykorzystują przy tym nieuwagę straży marszałkowskiej i personelu hotelu sejmowego), w dodatku nikt nie dostaje za to żadnych pieniędzy, co wydaje się trochę nie w porządku. Skutek jest taki, że jeśli idzie o pewne kobiety, które znalazły się w Sejmie, to do dziś nie wiadomo, kto i po co je tam wprowadził.
Płacenie partiom za wprowadzanie kobiet do Sejmu pozwoliłoby tę przypadkowość wyeliminować. Są sugestie, że partie powinny postawić na kobiety młode oraz reprezentujące zawody i umiejętności szczególnie w Sejmie pożądane, co umożliwiłoby wykorzystywanie tych kobiet we właściwy sposób. Dzięki nowej ustawie kobiety te zostałyby docenione, przestałyby w Sejmie przebywać za darmo i zaczęłyby przynosić partiom wymierny zysk. Oczywiście może się przy tej okazji pojawić zarzut, że partie żyją z obrotu kobietami, ale w końcu partie muszą z czegoś żyć. Zresztą, jak rozumiemy, kobiety, które nie chcą wchodzić do Sejmu, po zapłaceniu partii jakiegoś odszkodowania miałyby prawo zrezygnować z wejścia.
Grupa posłów PiS nie określiła na razie wysokości sumy za jedną kobietę wprowadzoną do Sejmu. Wydaje się, że np. partia chłopska, taka jak PSL, powinna mieć zagwarantowaną cenę preferencyjną, która pozwoliłaby jej przełamać nieufny stosunek do kobiet i pokazała wysoką opłacalność gospodarki kobietami. Znając prorodzinny charakter PSL, być może należałoby umożliwić tej partii wprowadzanie do wysokiej izby kobiet z dziećmi i najbliższą rodziną, co pozwoliłoby ocieplić wizerunek tej izby.