Martyna Bunda: – Za nami kolejny rok szkolny. Zaczął się od rewolucji w podstawach programowych, która miała dać nauczycielom więcej wolności w wyborze sposobu pracy. A kończy się konsultacjami dotyczącymi poradni pedagogiczno-psychologicznych, które mają ściślej współpracować ze szkołami. To dobre zmiany?
Agnieszka Milczarek: – Myślę, że dobre, ale pytanie, czy wystarczą. Bo to, jaka będzie szkoła, zależy od tego, kto w niej będzie uczył, jakimi metodami i w jakiej atmosferze. Dlatego wydaje mi się, że bardzo potrzebujemy w Polsce zmiany treści kształcenia nauczycieli. A może nawet więcej – zmiany całej filozofii kształcenia nauczycieli.
Dziś mamy słabych nauczycieli uczących w złej atmosferze?
Nie, to nieprawda. Ale wygodnie nam jest tak myśleć. Mamy nauczycieli poddawanych stałej krytyce i rozliczanych z rzeczy, z których nie przyszłoby nam do głowy rozliczać innych grup zawodowych. Na przykład z tego, że po całym dniu pracy, gdy padają w domu wykończeni, czytają błahą prasę zamiast tygodników opinii. Tymczasem w tej poważnej prasie niemal codziennie pojawiają się wyniki kolejnych badań, z których dowiadujemy się, jak bardzo nauczyciel jest niewydolny, niekompetentny oraz tego, że używa przemocy. Jednocześnie wymaga się od nauczyciela rzeczy niemożliwych.
Być kompetentnym wychowawcą to jest niemożliwe?
Wymaga się od nauczyciela, żeby znał się na sprawach, których nikt go nie nauczył. Przez całe studia kształci się go jedynie, jak ma prowadzić zajęcia ze swojego przedmiotu, jak realizować program szkolny i oceniać dzieci.