Ból osobisty, ból polityczny
Ból osobisty, ból polityczny. O żałobie i traumie prezesa PiS
Martyna Bunda: – Jarosław Kaczyński tuż po śmierci brata wydawał się zaskakująco twardy i opanowany. Teraz forsuje teorię spiskową wypadku, angażuje się w wojnę na riposty i prywatne urazy z życzliwym mu dotąd dziennikarzem. Nie pojawił się na zaprzysiężeniu konkurenta w wyborach. Jak to wszystko rozumieć?
Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała: – To są modelowe wręcz reakcje na sytuację psychologiczną, w której Jarosław Kaczyński znalazł się po śmierci brata. Wszystkie te zachowania mieszczą się w normie i są charakterystyczne dla kolejnych etapów żałoby. Tyle że w tym wypadku przebiegają publicznie.
Radzenie sobie z traumą zawsze przebiega według tego samego schematu?
Zawsze. U każdego, niezależnie od jego typu osobowości, wcześniejszych doświadczeń, lepszych lub gorszych kompetencji społecznych, najpierw przychodzi faza szoku. Rzekome opanowanie jest jej typowym objawem. Osierocony człowiek jest wtedy jak zamrożony emocjonalne: chodzi, rozmawia, działa tak, jakby to się nie stało, jakby nie przeżywał emocji. A tymczasem jest emocjonalnie niedostępny. Ogląda świat przez szybę. Na poziomie percepcyjnym przyjął już tragedię do wiadomości, ale na głębszym – jeszcze nie jest w stanie tego przyjąć. Działają więc mechanizmy obronne psychiki. Chronią nas przed zbyt nagłym przetworzeniem sensu i znaczenia tego, co się stało. Bo inaczej to mogłoby być niebezpieczne dla naszego życia. Zachowywalibyśmy się nieobliczalnie.
Ta pierwsza faza trwa około miesiąca. Potem zawsze przychodzi faza druga: załamanie i dezorganizacja.
Czyli ból i łzy?
Człowiek oscyluje pomiędzy udręką, bólem i płaczem a wściekłością. To faza szukania winnych, budowania spiskowych teorii i idealizacji, a wręcz kanonizacji zmarłego.