Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Nie tylko Tomasz. Klan Gollobów to w polskim żużlu instytucja

Tomasz Gollob (w czerwonym  kasku) podczas Grand Prix w Terenzano we Włoszech, 25 września 2010 r. Te zawody ostatecznie dały mu tytuł mistrza świata Tomasz Gollob (w czerwonym kasku) podczas Grand Prix w Terenzano we Włoszech, 25 września 2010 r. Te zawody ostatecznie dały mu tytuł mistrza świata Paweł Wilczyński/Cyfrasport / Newspix.pl
Tomek pierwszą motorynkę zajeździł po dwóch tygodniach, Jacek po czterech. Następnie były Simsony, adaptowane w warsztacie na potrzeby jazdy po wertepach.

[Tekst został opublikowany w POLITYCE 8 października 2010 roku.]

Na ostatnie tegoroczne Grand Prix do Bydgoszczy Gollob pojedzie jak na defiladę, a lepszego miejsca na świętowanie triumfu nie mógł sobie wymarzyć. Tam się wychował, to dla niego na stadion miejscowej Polonii waliły tłumy, teraz tylko patrzeć, jak wdzięczni krajanie zrzucą się na pomnik. Ojciec żużlowca, Władysław, w środowisku zwany familiarnie Papą, był pewien, że dzień wielkiej chwały w końcu nadejdzie. – A gdy 20 lat temu radziłem dziennikarzom, by nauczyli się nazwiska Gollob, bo Tomek zostanie mistrzem świata, to był jeden śmiech – wspomina. – Dobrze, że udało mu się zdobyć tytuł teraz, kiedy sezon życia ma Jarek Hampel. Gdyby któryś z Polaków go ubiegł, Tomek by tego nie przeżył – uważa Marek Cieślak, trener kadry.

Władysław Gollob sam chciał uprawiać sport motorowy na serio, tyle że w czasach jego młodości – drugiej połowie lat 50. – nie było warunków. Rywalizacja na torach miała być formą promocji przemysłu motoryzacyjnego, ale czynniki decyzyjne przychylnym okiem spoglądały tylko na rajdy patrolowe, wzmagające wśród uczestników czujność oraz obywatelską postawę. Tor żużlowy na terenach gdańskiej Stoczni Północnej Władysław z kolegami budowali własnoręcznie i ścigali się tam, na czym popadło, nawet motocyklami trójkołowymi, z koszami. W motocrossie startowali na Junakach, ważących pod 200 kg, które nie wytrzymywały zderzenia z fałdami terenu i więcej było napraw niż jazdy. Gollob senior z tego powodu nie narzekał, bo grała w nim mocno żyłka techniczna, do tego był uparty i dociekliwy, więc czuł satysfakcję, gdy mógł sobie powiedzieć: Władek, sprzęt nie ma przed tobą tajemnic.

Polityka 40.2010 (2776) z dnia 02.10.2010; Coś z życia; s. 100
Reklama