Pojedynek na Chrystusy
W Świebodzinie jak w Rio, czyli pojedynek na Chrystusy
Zacznijmy od wątpliwości dotyczących artystycznego naśladownictwa słynnego brazylijskiego monumentu. Na pierwszy rzut oka podobieństwo jest zaskakujące: w obu przypadkach jest to hieratyczna postać Chrystusa ubranego w długie szaty, stojącego nieruchomo z rozłożonymi rękami. Sama sylwetka to jednak za mało, by mówić o plagiacie. Tym bardziej że w ikonografii tej postaci podobny wizerunek pojawiał się już wielokrotnie. Diabeł tkwi więc w szczegółach. Tu różnice są spore. W polskiej wersji szata jest zdecydowanie mniej pofałdowana i wyraźnie odcięta w talii, a krótką tunikę zastąpił narzucony na ramiona rodzaj peleryny.
Głowa Chrystusa z Rio jest leciutko opuszczona (patrzy na miasto u stóp), a twarz ma znacznie bardziej syntetyczne rysy, broda wręcz zlewa się z policzkami, dzięki czemu udało się osiągnąć wyraźny efekt łagodności, zadumy, może nawet melancholii. Fizys świebodzińskiego Chrystusa jest bardziej naturalistyczne, głowa dumnie podniesiona, spojrzenie trzeźwe i przenikliwe, lekko władcze. Majestatu dodaje korona, choć największe wrażenie zrobi, dopiero gdy ją całą pozłocą i osadzą na głowie. Jest z nią jednak pewien problem. Otóż projektując chrystusową królewską koronę najwyraźniej nie przeprowadzono historyczno-heraldycznych konsultacji i zdecydowano się na jej efektowny, klasyczny kształt, zwany corona aperta, czyli otwarta. Problem w tym, że jest ona średniowiecznym symbolem książąt i królów wasalnych, w odróżnieniu od władców suwerennych (cesarz), mających prawo do corona clausa (korony zamkniętej). Jak widać, nadgorliwie wywyższać też trzeba umieć.
Rozłożone ręce świebodzińskiego Chrystusa są lekko skierowane do przodu, jakby w geście troskliwości mówił: „chodźcie do mnie, zdajcie się pod moją opiekę”, w odróżnieniu od sylwetki z Rio, z ramionami rozrzuconymi szerzej, bardziej z intencją „otom cały wasz”.